Jako dzieciak dorastający w latach 70. nie mogłem nie ulec fascynacji japońską Godzillą. Mój Tata musiał wycierpieć ze mną seans „Godzilla kontra Gigan”, który trafił na nasze ekrany ze sporym poślizgiem i był moją pierwszą przygodą z legendarnym potworem. Pamiętam czasy kiedy słuchałem opowieści kolegów o pojedynkach toczonych przez słynnego jaszczura z innymi potworami i o sojuszach zawieranych z niektórymi mitycznymi stworami. Ich nazwy zapadły mi głęboko w pamięci. Większość z nich pojawia się w czwartej amerykańskiej produkcji z Godzillą, nazwanej w klasycznym stylu „Godzilla II. Król potworów”. Może klasyczniej byłoby „Godzilla II kontra Potwory”, ale zgodnie z prawdą nie ze wszystkimi musi walczyć, a jej główny oponent miał już swój tytułowy udział (Godzilla kontra Król Ghidora). Z kolej „dwójka” w tytule jest nawiązaniem do produkcji z 2014 roku, której niektórzy bohaterowie wracają w najnowszym filmie. Główne role przypadły jednak trójce nowych, popularnych aktorów (Kyle Chandler, Vera Farmiga i przede wszystkim młoda gwiazda „Stranger Thing” – Millie Bobby Brown). Wcielają się oni w rodzinę Russelów, rozbitą po tragicznej śmierci nastoletniego Andy’ego. Para naukowców rozdzielona tragedią ma też różny stosunek do potworów, będących pod kontrolą międzynarodowej organizacji Monarch. Emma chce nawiązać z nimi kontakt przy pomocy urządzenia, nad konstrukcją którego pracowała pierwotnie z mężem. Mark uważa, że potwory należy unicestwić. Emma i jej urządzenie zostaje w trakcie narodzin mitycznej Mothry przejęta przez oddział eko-terrorysty Jonaha Alan’a (znany z roli starego Lanistera w „Grze o tron” Charles Dance). Niedługo potem bierze udział w obudzeniu kolejnych monstrów – w tym potężnego, trójgłowego Króla Ghidory (silne podobieństwo do smoków z „Gry o tron”). Godzilla postanawia w tym momencie interweniować.
Jonah Alan wraz z Emmą Russel uważają, że potwory pomogą odtworzyć równowagę Ziemi, kosztem jej głównego szkodnika – ludzi. Siły międzynarodowe skupione wokół agencji Monarch i wojska dążą do powstrzymania potworów z Godzillą włącznie. W miarę rozwoju akcji układ sił się zmienia. Emma i Mark walczą nie tylko o władzę nad potworami ale i o przekonanie Madison do swoich racji. Emma z czasem zostaje pozbawiona złudzeń co do skutków swojego naukowego działania. Mark z kolei dostrzega, że Godzilla jest jedyną opcją w walce z Ghidorą. Film w klasyczny sposób ukazuje krótkowzroczność ludzi, naiwność wojska i siłę ludzkiej szlachetności. Iluż to już bohaterów tej serii patrzyło w oczy potwora z wiarą i determinacją człowieka, który uważa, że nie wszyscy jesteśmy źli, głupi i zachłanni. Walki potworów są wzorowane na klasycznych japońskich wzorcach. Jest ich też znacznie więcej, niż w poprzedniej odsłonie cyklu. W ogóle akcja jest podkręcona do amerykańskich standardów. Nie ma tego oczekiwania na pierwszy ryk potwora i jego wynurzenie się z głębin. Ludzkie dramaty i spory nałożone są bezpośrednio na dynamiczne sceny walk. Sceny zniszczenia są spektakularne i wszechobecne, choć niezmiennie naiwne w swych proporcjach. Dostajemy oczywiście pokaz najnowszej broni – w tym bomby pozbawiającej powietrze tlenu. Do tego dochodzą dawne mity o Tytanach i mitycznych przybyszach z innego świata. W przeciwieństwie do poprzedniej części trudno więc tu o nudę, ale też trudno o jakiekolwiek zaskoczenie. Godzilla wzorowana na japońskim oryginale rozbudza sentymenty, ale czy pobudza wyobraźnię współczesnych 12-13 latków?