„Dionysus” – Dead Can Dance

PIAS, 2 listopada 2018

Processed with VSCO with a6 preset

Większość fanów i sympatyków Dead Can Dance poznało ich twórczość w latach 80. Niesamowita, sięgająca pradawnych mroków muzyka, rozpalała wyobraźnię. Brendon Perry jawił się niczym ostatni templariusz, a Lisa Gerrard raz jak Lady Godiva, a raz jak uciekająca przed oprawcami czarownica. W muzyce Dead Can Dance dostojność przeplatała się z szaleństwem, a zakazane rytuały z niebiańską wzniosłością.  To wszystko mieściło się początkowo w kręgu kultury europejskiej, którą zespół zaczął opuszczać w latach 90. I choć najnowszy album, zgodnie z tytułem i zdjęciem z wkładki, może sugerować powrót do kultury starożytnej Grecji, to – jak przekonuje sam Perry – Dionizos czczony był przez wiele wieków i ludów w różnych stronach świata. Teatralność obrzędów ku czci tego boga podkreśla podział płyty na dwa akty. Pierwszy z nich – trzyczęściowy – przypomina mi najbardziej pomysły i brzmienia z kawałka „Bird” napisanego na składankową płytę „A Passage In Time” z 1991 roku. Słychać tu odgłosy natury, splecione z dość rytmicznymi podkładami i wokalizami Lisy przypominającymi ludowe pieśni kobiet przy pracy. Te trzy fragmenty sięgają jakby różnych tradycji. W „Liberator of Minds” słychać ducha bliskiego wschodu i kultury arabskiej, a „Dance of Bacchantes” to już nawiązanie do rzymskich bachanaliów. Generalnie rytmy są tu żwawe, podkreślające bliskość dzikiej żywotności Dionizosa, a kompozycje pełne dźwiękowych ozdobników i dodatków. Akt drugi, to przewaga wokalna Brendona Perry. Słychać go w trzech z czterech części Aktu, co siłą rzeczy przydaje muzyce powagi i tajemniczości. Tylko „The Forest” brzmi jak zlepek rytualnych tańców z różnych stron świata – z Afryką włącznie. „The Invocation” z głosem Lisy przypomina natomiast bardziej ducha zespołu z lat 80. Całość kończą odgłosy wyczerpanej dniem natury, tworząc klamrę z początkiem, brzmiącym jak przebudzenie dnia w świeży poranek. Nigdy już nie przeżyję z Dead Can Dance tego co za czasów „Spleen and Ideal”, ale też nigdy chyba nie odmówię sobie kupna nowej płyty zespołu  – zwłaszcza czekając na nią tyle lat, co teraz.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×