Małomiasteczkowy – Dawid Podsiadło

SONY Music 2018

Processed with VSCO with a6 preset

Wciąż cieszy mnie, że Dawid Podsiadło jest w Polsce bardziej popularny od Dawida Kwiatkowskiego i uchodzi za artystę, który jest w stanie zapełnić publicznością Stadion Narodowy. Artysta, który wydaje właśnie trzecią solową płytę, wciąż wdzięcznie łamie różne schematy. Uchodzi za wykonawcę z kręgu muzyki alternatywnej (co słychać zwłaszcza podczas jego koncertów), a przecież wybił się występując w telewizyjnym talent-show. Pomimo 25 lat ma już za sobą półtoraroczną przerwę w aktywności muzycznej na odreagowanie. Jest traktowany jak celebryta, a uwielbia być tym chłopakiem spoza Warszawy, który nie jest trendy i czasem woli się cicho uśmiechnąć zamiast głośno coś skomentować. Napisał teksty o miłości, jak przystało na potrzeby popowej płyty, ale zero w nich romantyzmu. Podobnie też do Taco Hemingwaya, zamiast pławić się w popularności, wieści swój rychły koniec kariery. Gdy słuchałem koncertu Dawida na tegorocznym Opener’ze bałem się trochę, że jego nowym piosenkom zabraknie dawnej lekkości. Tymczasem album „Małomiasteczkowy” wchodzi łatwo i przyjemnie. Są tu piosenki, które wpadają w ucho już za pierwszym razem i nie ma ani jednej kompozycji, która (jak to się zdarzało na poprzednich wydawnictwach) wykraczałaby stylistycznie, czy brzmieniowo poza ogólnie przyjęte ramy. 40 minut indie-popu który raczej zachęca do miłego spędzania czasu, niż jesiennej melancholii i zadumy.

Processed with VSCO with c1 preset

Podsiadło nawet kolorystycznie okazuje swój lekki stan ducha (okładkę dominują róż i jasna zieleń), choć w tekstach wcale tak różowo nie jest. Pomijam niepowodzenia w budowaniu osobistych związków, ale jest tu też miejsce na niechęć do świata hejterów, własnej popularności i wielkomiejskich póz. „Muza muzą a w pokoju sam, moim kumplem nieustanny stres. Na odbite palmy przyszedł czas, mam sodowej wody pełny zlew. Staję się potworem…” – śpiewa w niesłychanie chwytliwym kawałku „Trofea”. W utworze otwierającym, zaśpiewanym w niezrozumiałym języku polskim przestrzega, że zamieni się „w chama, buca, w obleśny twór”. I jeśli czegoś trochę żałuję, to tego, że muzykę napisał tu generalnie zawodowiec – Bartek Dziedzic, a nie Dawid z zespołem. No ale kogo to w gruncie rzeczy teraz obchodzi?

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×