W połowie lat 80. słuchałem namiętnie Listy Przebojów Trójki. W czasach licealnych (wrzesień 1983-maj 1987) nie odpuściłem chyba żadnego notowania. W ferie zimowe 1984 roku kolega Sławek pokazał mi swoją, wypisaną w zeszycie szkolnym, listę dziesięciu piosenek wybranych z wszystkich nagrań goszczących wówczas w zestawieniu Marka Niedźwieckiego. Tak mi się ten pomysł spodobał, że zacząłem układać swoje Top 10. Początkowo była to tylko dziesiątka polskich zespołów. W pierwszym notowaniu numerem jeden został u mnie pamiętny kawałek Klausa Mitffocha „Jezu jak się cieszę!”. W wakacje 1984 roku poczułem, że jednak zagraniczna muzyka też jest fajna i od września zacząłem prowadzić dwie niezależne dziesiątki – polską i zagraniczną. W rocznicę pierwszego notowania zdecydowałem się na wspólne Top 15. Potem rozrosło się ono do Top 20, a w połowie 1986 roku do Top 30 (i tak pozostało do dziś). Lista Przebojów Trójki przestała mnie w pełni satysfakcjonować, więc zacząłem sięgać też po nagrania z listy nadawanej w Rozgłośni Harcerskiej. W 1987 r. zdecydowałem się uwolnić od obydwu list i wprowadzać do zestawienia po prostu nowe piosenki grane w radiu, a potem wychodzące na świecie single oraz wybierane przeze mnie nagrania z płyt nie starszych, niż wydanych w roku poprzedzającym datę notowania. Pierwsze moje listy puszczałem sobie z kaset (jeszcze w wersji mono) i z płyt winylowych. W 1987 roku, już na studiach, kupiłem sobie wreszcie tzw. wieżę stereo i mogłem przejść na format dwukanałowy. Od 1992 roku miałem odtwarzacz CD i odtąd mogłem grać też niektóre kawałki z płyt CD. Z czasem kasety i winyle coraz rzadziej mi służyły i praktycznie wszystko zacząłem grać z CD. Częściowo z oryginalnych płyt, a częściowo z płyt przegrywanych. Po ślubie przestałem na kilka lat „puszczać” swoją listę. Wróciłem do tego znów z dziesięć lat temu i teraz co tydzień puszczam rodzinie w każdą niedzielę swoją top 30. Reakcje domowników wpływają trochę na charakter mojej listy. Stylistycznie w ogóle zmieniała się ona na przestrzeni tych ponad 30 już lat. Okazjonalnie sięgam też do swoich list sprzed 10, 20, czy 30 lat, by posłuchać dawnych hitów. Czasem się uśmiechnę przy dawnych przebojach – zwłaszcza tych najstarszych, ale generalnie wstydu nie odczuwam. Żona uznała, że fajnie będzie jeśli zacznę umieszczać bieżące listy na blogu, a czasem pokazywał coś sprzed lat. Mój blog, to w sumie co mi szkodzi.