Elvis Costello to od ponad 40 lat jedna z najważniejszych postaci brytyjskiej sceny muzycznej. Portal Allmusic sześć jego albumów wycenił na maksymalną notę (5), a cztery kolejne na 4,5. W wydawnictwie „1001 albumów muzycznych” umieszczono 6 płyt Costello (więcej ma tylko Dylan, Bowie, Neil Young i The Beatles), a miesięcznik Mojo przyznając jego najnowszemu wydawnictwu maksymalną notę, poświęcił artyście 7 stron. W Polsce paradoksalnie łatwo wskazać, która z kilkudziesięciu płyt Elvisa jest najpopularniejsza – żadna. Na „Trójkowej” liście gościły raptem trzy jego utwory, a jedyny raz, gdy jego głos zawitał w pierwszej dziesiątce, zdarzył się dzięki kolaboracji z Eurythmics w 1985 r. Nie będę zadzierał nosa, że ja akurat bardziej Costello doceniam, dawno się na nim poznałem itd. Nie potrafię zanucić „Shipbuilding”, ani „Watching the Detectives”, a na mojej półce płytowej, oprócz jednaj składanki z singlowymi nagraniami, gościł dotąd tylko niezbyt ceniony „Mighty Like a Rose” z przebojem „The Other Side of Summer”. „Look Now” jest pierwszą (powiedzmy) rockową płytą Elvisa od 10 lat. Przy czym dokładnie co druga piosenka ma w sobie werwę, a utwory parzyste okrywa nuta ciepłej melancholii. Do promocji wydawnictwa wybrano trzy piosenki z przewagą tych przypominających, że artysta zaczynał karierę na fali punkowej rebelii. Oczywiście jest to rock dla odbiorców z zakresu 40+. „Look Now” słucha się przyjemnie, wprawia w raczej pogodny nastrój, może podobać się eleganckim kobietom. Trzy utwory są tu autorstwa Burta Bacharacha, z którym Costello dobrze się zna. To oczywiście nagrania z tych parzystych, w dwóch z nich sam Bacharach zagrał na pianinie. Cztery utwory ciekawie wzbogaciły instrumenty dęte, trzy poniosły z kolei składy smyczkowe. Wersję deluxe uzupełniła 4-utworowa EP „Regarde Maintenant” nie odbiegająca stylem od „Look Now”. W młodości pewnie nie wracałbym tak chętnie do tej muzyki, ale teraz – polecam.