O życiu Witolda Gombrowicza wiadomo prawie wszystko. Sam o nim dużo pisał. Odkąd opublikowany został „Kronos”, będący osobistym dziennikiem występków i słabości, można było nabrać przekonania, że autor „Ferdydurke” nie ma już przed nami tajemnic. A jednak biografia Klementyny Suchanow zatytułowana – a jakże –„ Gombrowicz. Ja geniusz” jest niezwykle ciekawą lekturą – i to nie tylko dla miłośników osoby „Jaśniepanicza”. Pierwszy tom zaczyna się historią rodu, sięgająca czasów średniowiecznych, a kończy wojennymi latami Gombrowicza w Argentynie. Sam bohater lubował się w zgłębianiu swych korzeni, ale tak szczegółowych danych o jego przodkach chyba ani on, ani nikt inny dotąd nie ukazał. Pierwsze lata spędzone w dworskich majątkach Małoszyce i Bodzechów, pokazują źródła dwoistości pisarza. Z jednej strony jest on chorowitym dzieckiem, strojonym przez pierwsze lata w sukienki (włosy też nosił dłuższe – jak dziewczynka), z drugiej strony jednak kimś lepiej urodzonym, społecznie wyższym, więcej posiadającym. Gdy bawił się z wiejskimi, folwarcznymi dziećmi to on miał więcej do powiedzenia, tyle, że gorzej chodził po drzewach, szybciej się męczył i nie mógł zabrudzić ubrania. Tak rodzi się natura Gombrowicza – ta seksualna i ta relacyjno-społeczna.
Przeprowadzka Gombrowiczów do Warszawy oznacza wejście w całkiem nowy świat. Ale tylko pozornie. Witold mieszka ze swoimi bliskimi w wytwornej kamienicy przy Służewieckiej, ze służącą Anielą. Ale gdy zapuszcza się z kolegami w okolice Agrykoli, trafia na biedne Powiśle, znów jest tym, który musi na siebie uważać, nie umie się bić i zostaje w tyle. Poznajemy wiele szczegółów dotyczących warszawskich lat pisarza. Od wyglądu i wyposażenia jego dwóch mieszkań (drugie, skromniejsze było przy Chocimskiej), szkolnego, a potem studenckiego życia, towarzystwa w jakim się obracał, wakacyjnych i zimowych wypadów, po pierwsze próby literackie, debiut książkowy i życie literackie w „Ziemiańskiej” i „Zodiaku”. Podążamy warszawskimi ulicami, śledzimy zmiany zabudowy, poznajemy życie kulturalne stolicy.
Autorka zwraca uwagę na osoby, miejsca i zdarzenia, które z czasem stają się inspiracją literacką Gombrowicza. Pisze o jego strachu przez wojskiem – pierwszy raz gdy w szkolnych czasach rozgrywa się wojna polsko-bolszewicka i wielu jego kolegów trafia na front. Potem gdy z obawy przed Hitlerem i Stalinem wsiada na statek „Chrobry”, a nawet później, w Argentynie, gdy jest organizowany pobór żołnierzy do walk w Europie. Gombrowicz nie wstydzi się swojego tchórzostwa – odnosi się do swojej postawy cynicznie i filozoficzne.
Wiele miejsca autorka poświęca przemianie bohatera w pisarza. Jego zmaganiom z literaturą i zdobywaniu pozycji kawiarniano-salonowej. Poznajemy życie i zwyczaje warszawskich literatów – również te seksualne (łącznie z cennikiem usług, miejscami nierządu i metodami nawiązywania relacji – także homoseksualnych). Pierwsze lata życia Gombrowicza w Argentynie to znów czas dużego rozdźwięku. Pisarz jest bezrobotny i zdany na łaskę innych. Nie pisze. Wydaje dolara dziennie, chodzi w jednym brudnym płaszczu, ale zawsze w kapeluszu. Jest osobą praktycznie nikomu nieznaną. Jednocześnie przeżywa wielką fascynację młodością i ma tak wiele kontaktów seksualnych, że kończy się to jego chorobą weneryczną. Autorce udaje się oddać niezwykłość Buenos Aires tamtych lat – miasta, które przewyższało urbanistycznie przedwojenną Warszawę, miejsca które buzowało od ciągłego napływu przyjezdnych (marynarzy, Indian, emigrantów z ogarniętej wojną Europy), w którym kobiety pozostawały w tyle za Warszawiankami (urodą, stylem i prawami), które pomimo formalnej neutralności skręcało wraz z całą Argentyną ku faszyzującemu konserwatyzmowi. W tym czasie w Polsce ginie świat jego młodości, wojny nie przeżywa wielu z jego najbliższego otoczenia – Bruno Schulz, Zuzanna Glinczanka, Witkacy, Światopełk Karpiński. Nie zostaje żaden ślad po „Ziemiańskiej” ani „Zodiaku”. Udaje się natomiast przeżyć matce i rodzeństwu Witolda, a z pożogi wojennej ocaleją obydwie kamienice przy Służewieckiej i Chocimskiej oraz szkoły do których uczęszczał. Te nieco nostalgiczne nuty kończą pierwszy tom. Gombrowicz jest już Gombrowiczem, ale zaledwie początkującym i obiecującym pisarzem. Dopiero kolejne lata uczynią z niego jednego z najwybitniejszych europejskich literatów XX wieku.