Na miejscu 30 debiutuje u mnie w tym tygodniu amerykańska gwiazda lo-fi –Superchunk. Jest to debiut w pełnym tego słowa znaczeniu, bo nigdy wcześniej ten leciwy już zespół nie miał szczęścia do moich zestawień. W sumie podobnie było z Pavement – drugą amerykańską grupą, która na początku lat 90. zyskała uznanie miłośników tego szczególnego gatunku. Jednak w przypadku Pavement – płyty ich lidera – Stevena Malkmusa regularnie goszczą na mojej liście (w tym notowaniu zresztą także mam jego kawałek i to z najwyższym awansem w całej trzydziestce). Superchunk jest jednak znacznie bardziej niechlujnym i niepoprawnym zespołem. Właściwie słuchanie ich zawstydza. Gitary im nie stroją, głosy się łamią, a sekcja rytmiczna daje się co i raz zagłuszać. Kawałek „Break the Glass” wypada jeszcze całkiem znośnie (a właściwie nośnie) w ramach całokształtu ubiegłorocznej, dość często chwalonej płyty „What a Time To Be Alive”. Trudno mi dziś wróżyć karierę tego singla, ale cieszę się, że jakoś symbolicznie nadrobiłem zaległości z ponad ćwierć wieku.