Drugi tom biografii Gombrowicza zaczyna powojenny okres jego życia w Argentynie. Śledzimy jak pisarz pod wpływem nowego kręgu kawiarnianych adoratorów – młodych Argentyńczyków – wraca po dekadzie do życia twórczego. Najpierw tłumaczy z tymi młodymi ludźmi „Ferdydurke” – on nie zna hiszpańskiego, oni zasadniczo nie znają polskiego, ale wspólna praca jest niezwykle twórcza. Gombrowiczowi znów się chce pisać i ten argentyński powojenny okres, jest jego najbardziej płodnym literacko czasem. To też niewątpliwie lata niezwykłej aktywności erotycznej pisarza, która wiedzie go do problemów z prawem i choroby wenerycznej. Gombrowicz ma płatne przygody, ale też poważniejsze romanse. Wciąż żyje na granicy ubóstwa, ale jest szczęśliwy. Ma rzadkie i trudne kontakty z Polonią. Istotniejsze są dla niego kontakty listowne. Suchanow udaje się oddać dwoistość tego okresu. Rosnący poziom literacki, kolejne zachwyty twórczością autora „Ferdydurke”, bogate życie towarzyskie, a zarazem indywidualizm i artystyczne osamotnienie pisarza. W życiu Gombrowicza pojawia się Giedroyć i jego paryska „Kultura”. Zarazem odkrywa on w sobie pierwsze oznaki starzenia się. Niezwykle zabawne są opisywane przez autorkę próby znalezienia sobie przez Gombrowicza żony. Chodzi o żonę „kontraktową”, która nie może liczyć na bliskość cielesną, za to może czerpać profity z życia u boku wielkiego pisarza. W istocie jego sława jest jeszcze bardzo umowna. W Polsce, w okresie odwilży ukazują się jego „Trans-Atlantyk” i „Ślub”. Reżyserzy teatralni chcą go wystawiać (m.in. Kantor, co samemu autorowi niezbyt odpowiada, bo nie lubi eksperymentalnych form teatralnych i poważa jedynie największe sceny). O Gombrowiczu w Polsce się mówi, ale odwilż szybko się kończy, a pisarzowi zaczyna się wypominać jego związek z dość upolitycznioną „Kulturą” Giedroycia. Pożegnanie z Argentyną jest trudne i Gombrowicz mocno je przeżywa. W roku 1963 płynie do Europy na stypendium Fundacji Forda. Nie wie tego, ale przeczuwa, że do Argentyny już nie wróci. Nie zakłada też powrotu do Polski. Najbliżej kraju jest, spędzając czas w Berlinie. Zasłania tam wymownie okna wychodzące na wschód. Możliwości powrotu do kraju na dobre przekreśla prowokacja dokonana przez współpracującą z bezpieką Barbarę Witek-Swinarską. Ukazany w krajowej prasie jako pisarz reakcyjny, który nie docenia cierpienia narodu polskiego w czasie okupacji, zostaje ostro zaatakowany przez PRL’owskie środowiska medialne i literackie. Gombrowicz w maju 1964 roku opuszcza Berlin i wraca do Francji. Tam poznaje wkrótce Ritę Labrosse. Jego relacja z młoda Kanadyjką i coraz większe sukcesy literackie wypełniają ostatnie lata życia pisarza. Poznajemy nową twarz Gombrowicza – często pogodną, serdeczną, towarzyską i lubującą się w możliwościach mieszczańskiego, dostatniego życia. Gombrowicz już praktycznie nie tworzy. Jest za to tłumaczony, wystawiany i ceniony. Dostaje w 1967 roku prestiżową nagrodę Formentora, w następnym roku jest bliski Nobla – być może dostałby go w roku 1969, ale 25 lipca umiera, dręczony od dawna przez astmę i całą masą innych dolegliwości. Suchanow bardzo ciepło opisuje ostatnie lata życia Gombrowicza – relacje z Ritą, która 28 grudnia 1968 roku został jego żoną, przyjaźń z Paczowskimi i Kotem Jeleńskim. Wizyty Mrożka i Miłosza. Ostanie aktywności twórcze, przeplatane z radościami spacerów w okolicach Vence, słuchania płyt, czy oglądania telewizji (tuż przed śmiercią Gombrowicz oglądał z Ritą relację z lądowania Amerykanów na księżycu). Ten ogrom faktów i wspomnień związanych z życiem prywatnym pisarza jest na pewno wielką wartością tej książki. Wystrój kolejnych mieszkań, opis garderoby, życia codziennego, które przeplatane są „walką o sławę” i poglądami znanymi m.in. z „Dzienników”. Ta biografia nie jest intelektualna, nie jest analityczna, ale mówi naprawdę dużo o tym, jakim człowiekiem był Witold Gombrowicz i jak radził sobie ze swoim „Ja”.