Jeśli ktoś mnie pyta, co nowego pojawiło się w muzyce w XXI wieku, to zawsze pamiętam, by wymienić Animal Collective i solowy projekt Noaha Lennox’a, czyli Panda Bear. Mniej zorientowanym uświadomię, że Noah pojawił się m.in. w roli gwiazdy na płycie Daft Punk. Generalnie posłuchajcie “Merriweather Post Pavilion” albo “Panda Bear Meets the Grim Reaper” – to są rzeczy nie tylko świeże, odmienne, ale też przejmująco harmonijne i nieziemskie. Wydany właśnie mini album „Buoys” (podobnie jak ubiegłoroczny nowy materiał Animal Collective) nie robi takiego wrażenia i daleki jestem od skłaniana kogokolwiek do bezkrytycznej admiracji nowych dzieł Lennoxa. Ale na pewno ta muzyka wciąż brzmi dość wyjątkowo i oryginalnie, by zgodzić się z moim historycznym wyróżnieniem tej twórczości.
Dziewięć nowych piosenek Panda Bear zbudowano na dźwiękach wydobytych z akustycznej gitary, głosu Lennoxa obrobionego przez auto-tune (nie bójcie się tego zabiegu) i dodaniu pewnej liczby sampli (np. odgłosu kropli wody robiącego za efekt perkusyjny w „Dolphin”). Przy pierwszym zetknięciu z „Buoys” miałem wrażenie, że słyszę powroty tematów z poprzedniej płyty (zwłaszcza w promującym płytę „Token”). Ale z czasem te nagrania odkleiły mi się od przeszłości i zaczęły żyć własnymi dźwiękami i frazami. Te 31 minut są wystarczającym ładunkiem do zaszycia się w inny świat. Można ulec jego hipnotyczności, jak podczas oglądania komputerowego delfina z filmiku towarzyszącego otwierającemu płytę kawałka „Dolphin”. Można szukać smaczków aranżacyjnych, albo doceniać efekty produkcyjne Rusty Santosa, z którym Lennox pracował już przy paru wcześniejszych płytach. Album znów powstał w Portugalii, co dla Amerykanina ma pewnie duże znaczenie, a mnie pozwala doszukiwać się jedynie portugalskich współpracowników studyjnych. „Buoys” na tle wcześniejszych wydawnictw wypada nieco skromnie (zwłaszcza edytorsko, co akurat stanowi dla mnie powód rozczarowania), ale mając w pamięci „Boys Latin”, „Mr. Noah” i „Come To Your Sense” sprzed 4 lat, bardzo już tęskniłem do Panda Bear. Nowa muzyka bliższa jest płycie „Tomboy” z 2011 r. i nie ma tej wstrzymującej oddech mocy. Owszem – „Token” jest sympatyczne (zwłaszcza z nagranym w wesołym miasteczku teledyskiem), tytułowe „Buoys” jakby mocniejsze, ujmująco intymne jest „Inner Monologue” ale ja już szykowałem się na kolejny krok w muzyczny kosmos.