Japoński, w 100% dziewczyński kwartet CHAI stanowi kwintesencję japońskiej pop-kultury. Łączy garaż z plastikiem, różową słodycz z punkową prowokacyjnością, krzyżują burczący bas z muzyką spod znaku Die Antwoord. Fascynuje ich w równym stopniu hip hop co niezależny gitarowy rok, ale nie wstydzą się też teen-popowych infantylizmów. Ich pierwszy album z 2017 roku nosił tytuł PINK. Tegoroczny nazwały PUNK, choć okładka wciąż jest słodko-różowa. W latach 90. za sprawą niemieckiej wytwórni Bungalow poznałem zjawisko japońskiego club-popu. Płyty z serii „Sushi” bawiły mnie wspaniale. Teraz odkrywam w twórczości CHAI tamten zabawowy pierwiastek.
Może wolałbym, żeby cała płyta brzmiała jak otwierający płytę, buńczuczny „Choose Go!”, a mniej jak lukrowate „Wintime”, ale dziewczyny nie grają z myślą o mnie. Nie czują chyba barier. W „This Is Chai” łączą hip-hopowe skandowanie z bombastycznym, paradnym tłem dźwiękowym. Szaloną, samplowaną mieszankę otrzymujemy w „Great Job”. Pod koniec płyty słychać nawiązanie do Asobi Seksu (nie tylko przez wzgląd na japońską wokalistkę tego zespołu). Ale nie jest tak, że wszystko bawi tu i kręci w równej mierze. Trzeba przygotować się na dość specyficzne udziecinnione wokale w większości nagrań – to jest ta charakterystyczna, japońska dawka pop-kultury. Na wysokości ósmego tracku można poczuć przesyt taką estetyką. Na szczęście „Punk” to krótka płyta – dziesięć kawałków po średnio 3 minuty, więc jak ktoś się nie dość dobrze bawi, to i tak nie zdąży się znudzić. Generalnie za muzykę odpowiadają tu dwie siostry – Mana i Kana (trochę bardziej Mana, która napisała samodzielnie trzy kawałki – i to te lepsze). Teksty pisze Yuuki – o czym są można przeczytać we wkładce, gdzie przetłumaczono je na angielski. I są to teksty pozbawione pretensji, epatujące hasłami typu: „I don’t know about the world but i know me”, „Love Love, all we want”, “This is my hairstyle, It’s an adventure, It’s my pleasure, It’s amazing you know”. Jeśli macie dystans do słuchanej muzyki, polubicie te Japonki.