Proza eksperymentalna zawsze miała się dobrze we Francji. Wyrafinowany, wywrotowy i dumny duch tego społeczeństwa wydał na świat wielu pisarzy, którzy zrezygnowali z opowiadania historii na rzecz zajmowania się językiem, formą i funkcjami literatury. Raymond Queneau należał do artystów, którzy z powagą odnosili się do filozofii, a z dystansem do sztuki. Należał do Kolegium Patafizyki i eksperymentalnej grupy OuLiPo (Warsztat Literatury Potencjalnej). Napisał kilka zabawnych lub prześmiewczych powieści, kilka opozycyjnych do tradycyjnego pojmowania roli literatury, jako sztuki operującej wzniosłym i kunsztownym językiem. Sławę przyniosła mu ekranizacja powieści „Zazie w metrze” autorstwa Louisa Malle (1960). „Sroga zima” wydana tuż przed wybuchem II Wojny Światowej pasuje do obydwu tych nurtów. Z perspektywy czasu intrygujące jest oczywiście podejście autora do historii, którą próbował sobie wyobrazić na kartach tej krótkiej powieści. Wbrew tytułowi, wojna przebiega tu od początku optymistycznie dla Aliantów. Niemcy co prawda dobrze radzą sobie w Rumunii, ale w Grecji, której monarcha sprzyja faszystom, Alianci dominują. Francja jest wolna od starć zbrojnych, choć działają w niej szpiedzy, którzy doprowadzają do zatopienia przez U-booty statku szpitalnego z angielskimi pasażerami. Bohater powieści – Bernard Lehameau, przechodząc rekonwalescencję po frontowych ranach w Hawrze (miejscowości rodzinnej Queneau), czeka na powrót do okopów bez uczucia traumy, czy lęku. Jako młody wdowiec bardziej zainteresowany jest zdobyciem ponętnej Angielki – Heleny i spędzaniem czasu z nieletnią Annette, która się w nim podkochuje (ostatecznie ląduje w łóżku z jej starszą siostrą). Ten wojenny czas płynie podobnie jak przedwojenny. Groza, obawy, niepokój, są gdzieś daleko. Wojna jest przedmiotem dyskusji kawiarnianych. I choć Pan Fryderyk – szwajcarski szpieg na rzecz Niemiec wpada i czego go śmierć, to jest to tylko przedmiotem rozmyślań Bernarda. Proza Queneau jest przyjemna w czytaniu, zdystansowana, pełna swobody – wręcz frywolności. Więcej w niej flirtu, niż polityki, egoizmu, niż bohaterstwa. Niech nikogo nie zraża kontekst eksperymentalizmu, ani filozoficznych zamiłowań autora „Ćwiczeń stylistycznych”. „Sroga zima” bliższa jest dokonaniom Borisa Viana, niż George’a Pereca.