„Schlagenheim” – Black Midi

Rough Trade, 21 czerwca 2019

Black Midi

Przyjemnie jest odpalić debiutancką płytę zespołu, który ma ambicje nagrania czegoś nowego. Już za samą wolę grania inaczej, niż nakazują trendy należy się uznanie. Black Midi faktycznie nie brzmi tuzinkowo. Wokalista raz przypomina Johna Lydona, raz Jima Morrisona, a jeszcze w innym miejscu Petera Gabriela. Jego koledzy też nie próżnują. Grają to ciężko z tendencją do nawalanki, to z pietyzmem art-rockowych gwiazd lat 70. Czasami słychać w ich utworach echa gitarowej sceny noise z lat 90. – od June 44 po Sonic Youth. Zaraz obok pojawia się skojarzenie z pomysłami post-rockowych grup pokroju Tortoise. Nie byłbym sobą gdybym nie doszukał się wątków kraut-rockowych, przy czym prędzej z Amon Duul II niż Can, czy Faust. Oczywiście można pójść też prostą ścieżką skojarzeń z King Crimson z połowy lat 70. lub z Mars Volta.

Black Midi nie kombinuje jednak z miłości do kombinowania. Mam wrażenie, że Oni po prostu uciekają od prostych rozwiązań. Cieszy ich szukanie czegoś ciekawego i oryginalnego. I chcą tak samo różnić się od King Crimson, jak od obecnych gwiazd gitarowego grania. Mogą grać ponad 8-minutowe kawałki, ale równie dobrze krótkie i intensywne dźwiękowe petardy. Ciekawe jest to, że budują swoje wielopiętrowe struktury w oparciu o wyłącznie klasyczne rockowe instrumentarium. O ile Greta Van Fleet naśladuje Led Zeppelin i każdemu się z nimi kojarzy, o tyle Black Midi nie sposób przyszyć konkretnej łatki, a nawet piętna konkretnej dekady. Ich figury gitarowe pasują zarówno do czasów hipisiarskiego rocka przełomu lat 60. i 70., jak i do sceny math-rockowej lat 90. Punkowo przewrotne są tytuły jak „953”, „BMBMBM”, czy „Near DT, MI”, nie mówiąc o przewrotnym „Reggae”, czy niejako tytułowym „Of Schlagenheim”. Obejrzałem teledysk do zamykającego album kawałka „Ducter” i nie wiem co o nim sądzić – to jakieś skrzyżowanie komputerowych gier fantasy z rysunkowymi żartami Monty Pythona.  Sama pisownia nazwy zespołu wskazuje na gotycko-metalowe konotacje, ale zwolennicy takiej muzyki wściekliby się słuchając  wspomnianego „BMBMBM”, które zdecydowanie bliższe jest Public Image Limited, czy wczesnego The Fall. Fani projektów Mike’a Pattona – typu Mr. Bungle, czy Fantomas odnajdą się w dźwiękach „Years Ago”. W „Western” wokalista ma momentami gest niczym Tom Jones, ale instrumentaliści grają tu kosmiczne rzeczy z wstawkami w stylu The Doors, czy Pink Floyd. W tym wszystkim największym problemem jest zapamiętywanie motywów, czy szukanie przebojowych fraz. Black Midi tak bardzo ucieka od jednoznaczności i łatwości, że trzeba się im absolutnie poddać, by za nimi nadążyć. Nawet okładka jest inna, niż wszystkie. Do singlowego pudełka doklejono na zewnątrz wkładkę z tekstami i surrealistycznym kolażem w stylu Maxa Ernst’a. 2 sierpnia londyński kwartet zagra na Off Festival. Mam nadzieję przeżyć tę niewątpliwą przygodę.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×