„Trust In the Lifeforce of the Deep Mystery” – The Comet Is Coming

Impulse!/Verve, 15 marca 2019

Comet is Coming

The Comet Is Coming wyglądają na niektórych zdjęciach jak goście przeniesieni w czasie z przełomu lat 60. i 70. Tak też brzmi ich muzyka, łącząca jazzowe improwizacje z elektronicznymi pejzażami i kraut-rockową motoryką. Ich instrumentarium tworzą rozmaite syntezatory, zestawy perkusyjne, saksofon i klarnet. Zero wokalu, zero gitar. A jednak momentalnie zwrócili na siebie uwagę, a ich pierwszy album nominowany był do Mercury Prize. Otwierający ich tegoroczną, drugą płytę kawałek o przewrotnym tytule „Because the End is Really the Beginning” to typowe intro wprowadzające w lekko tajemniczy nastrój z pogranicza dokonań Gong i wczesnego King Crimson. Bardziej coś się tu stroi, snuje i pobrzmiewa, niż kreuje konkretny temat czy kierunek. Druga kompozycja pokazuje zdecydowanie lepiej czym jest to angielskie trio. Sekcja rytmiczna wydaje z siebie groźne miarowe pomruki, a dęciaki wraz z klawiszami odlatują w swobodne przestrzenie. W „Summon the Fire” dochodzi do tego rock’n’rollowy temat przy którym trudno spokojnie usiedzieć. W kolejnych odsłonach nabiera on coraz to nowych ozdobników, a kompozycja zahacza w pewnym momencie o stadionowe skandowanie. Ten psychodeliczny rock’n’roll urywa się nagle, by częściowo powrócić w singlowym utworze „Blood of the Past”. Tym razem motyw jest cięższy i wolniejszy. Saksofon gra swobodniej, a klawisze przypominają dokonania Czesława Niemena z okolic albumu „Terra Deflorata”. W tym nagraniu pojawia się też gościnnie londyńska raperka i poetka – Kate Tempest. Kawałek trwa ponad 8 minut i ma niejako trzy części – wprowadzenie motywu, część wokalną i wariacje instrumentalne wokół głównego tematu. W dalszej części płyty muzyka zespołu robi się coraz swobodniejsza i otwarta na przestrzeń, czego wyrazem są również tytuły kompozycji: „Super Zodiac”, „Astral Flying”, „The Universe Wakes Up”. Twórczość Sun Ra i Mahavishnu Orchestra to dobry trop porównawczy, a z grupą Johna McLaughina może kojarzyć się także utrzymana w podobnym stylu okładka płyty. Podoba mi się spontaniczność tej muzyki. Niezwykłe i zaskakujące jest również to, że nagrania zostały zarejestrowane raptem w cztery dni. Nie sądziłem, że świat jazzu zaskoczy mnie jeszcze czymś takim.

Comet is Coming 2