Ukazanie się w 1996 roku płyty „Emperor Tomato Ketchup” zespołu Stereolab było dla mnie istotnym wydarzeniem. Przede wszystkim odkryłem w ten sposób ten angielsko-francuski zespół. Po drugie zauważyłem pomost pomiędzy świeżym jeszcze wówczas post-rockiem a muzyką pop. Po trzecie ucieszyłem się, że kogoś interesuje dziedzictwo Can. Co prawda bardziej spodobały mi się potem wcześniejsze płyty zespołu – zwłaszcza „Transient Random Noise Bursts with Announcements”(1993) z zabójczym 18-minutowym „Jenny Ondioline”, ale i „Mars Audiac Quintet” (1994) z uroczym przebojem „Ping Pong”. Ale to „Emperor Tomato Ketchup” uchodzi za najważniejsze dzieło zespołu. Ponieważ nigdy nie miałem tej płyty w swojej kolekcji, a nowe wydanie zawiera dodatkową płytę, z radością sięgnąłem po reedycję. Słuchanie zasadniczego materiału wzbudziło moje ożywienie w kilku momentach. Przede wszystkim niesamowity jest otwierający płytę „Metronomic Underground”. To doskonałe połączenie francuskiego ciepła z odważną pulsacją w stylu lidera Tortoise, który uczestniczył w sesji do tej płyty. Dla mnie jest to kwintesencja Stereolab i na pewno jeden z najlepszych utworów w całej karierze grupy. Zaraz po nim wybrzmiewa chwytliwe, singlowe „Cybele’s Reverie”. Trzeci w zestawie „Percolator” wyłonił się ponoć z usilnych prób nagrania coveru pewnej zapomnianej grupy z lat 60. Kolejny – „Les Yper-Sound” był pierwszym utworem nagranym w Chicago w studiu Idful. Kolejnym mocnym fragmentem jest „The Noise of Carpet”. To taki wzorcowy utwór Stereolab i lubiany przez fanów singiel promujący album. Na „Emperor Tomato Ketchup” zabrzmiało wszystko co zespół miał do zaproponowania już do końca swojej kariery. Harmonijne wokale, głębokie brzmienie, elegancję, mieszankę retro-popu z post-rockową awangardą.
Co przynosi drugi dysk? Przede wszystkim dwa świetne numery z epoki – „Freestyle Dumpling” i „Old Lungs”. Pierwszy, który promuje tegoroczne wznowienie, jest stosunkowo surowy i kraut-rockowy, drugi, transowy byłby ozdobą każdej płyty zespołu. Do tego mamy dwa oryginalne mixy: „Percolator” i „The Noise of Carpet” – prostsze i mniej wypieszczone. Reszta to wersje demo pozostałych nagrań z płyty. Przy czym mamy tu do czynienia bardziej z podejściami do tych nagrań i tematów, bo te demówki trwają średnio po 2 minuty. W sumie to dobrze, bo po odsłuchaniu blisko godzinnej płyty pierwszej, te w sumie 40 minut dodatków jest wystarczającą dawką. Nie rzucę się już na kolejne reedycje z dyskografii Stereolab. Nie uważam też, by zawartość drugiej płyty warta była zachodu dla posiadaczy oryginału sprzed lat. Ale też mam wrażenie, że ta muzyka się nie zestarzała i wciąż brzmi oryginalnie.