Brittany Howard wygląda jak Aretha Franklin, a w jej duszy gra mieszanka soul, funky i R&B. „Jaime” jest albumem bezczasowym. Mógłby powstać w dowolnej dekadzie ostatniego półwiecza (no może poza latami 80.). Brittany Howard to wokalistka Alabama Shakes. Do nagrania swojego solowego debiutu zaprosiła dobrego kolegę z zespołu – basistę Zac’a Cockrella i jeszcze kilka osób, z których na wyróżnienie zasługują zwłaszcza dwaj uznani jazzmani: perkusista Nate Smith (grał m.in. z Michaelem Jacksonem) i klawiszowiec Robert Glasper. Brittany ma na tej płycie jeszcze mniej oczywisty wokal, niż na płytach swojego zespołu. Naprawdę trudno określić płeć tego wokalu, tudzież jego wiek. Ilość pomysłów głosowych generowanych na tej płycie ciągle zaskakuje.
Kłaniają się Prince, Hendrix i James Brown. Muzycznie zresztą też. Ale są tu także wstawki jazzowe i hip-hopowe. „Georgia” przypomina śpiewy z pól bawełny w bolesnych czasach. Singlowy „He Loves Me” oraz „Baby” mogłyby od biedy trafić na płytę Alabama Shakes. Kowbojski klimat ma „Stay High”, choć prawdziwi kowboje wstydziliby się tak śpiewać. Wieczorne dźwięki dominują w jedynym całkowicie solowym utworze „Short and Sweet”. Za to w piosence o intrygującym tytule „13th Century Metal” mamy odrobinę muzycznego szaleństwa z tekstem podanym na wzór deklaracji poglądów podczas wiecu politycznego. „Presence” zaskakuje dźwiękami harfy skrzyżowanymi z gitarą elektryczną. Całość kończy dramatyczny, przerysowany jak u Elvisa Presleya utwór „Run to Me”. Specyficznie się tego wszystkiego słucha. Kompozycje są generalnie krótkie i targają nami niczym wyrzuty sumienia. Tytuł jest hołdem dla zmarłej przed laty na raka nastoletniej siostry Brittany. Na pewno nastrój tej płyty nie jest jednak nostalgiczny, ani elegijny. Ciekawe jak udało się autorce, związanej wcześniej z Domino, przekonać wielką wytwórnię do wydania takiej płyty? Czyżby wielki talent wystarczył? Ta muzyka spodoba się głównie osobom pryszczatym, z nadwagą, w niemodnych ciuchach i czytającym XX-wieczną poezję feministyczną. Podoba się też mnie, choć nie przejawiam w jaskrawy sposób żadnej z powyższych cech. Zobaczcie, czy przypadkiem i Was nie zaintryguje.