“Everything Not Saved Will Be Lost, Pt. 2” – Foals

Warner Bros. 18 października 2019

Processed with VSCO with a4 preset

Cztery lata jakie upłynęły od wydania „What Went Down” pozwoliły Foals zgromadzić tyle nowego materiału, że w tym roku ukazał się on w dwóch częściach. Czy wydanie płyty z półrocznym odstępem pomiędzy „jedynką”, a „dwójką” jest dobrą strategią, trudno jeszcze powiedzieć. Na pewno mnie taki marketing kosztował trochę więcej pieniędzy. Przeważnie repertuar takich podzielonych wydawnictw jest jakoś układany pod względem klimatu, charakteru itp. Ale w przypadku „Everything Not Saved Will Be Lost” nie słychać właściwie różnic. Obydwie części są dynamiczne i przebojowe. Obydwie zawierają typowe cechy zespołu – punktowo wybrzmiewające partie gitar, wielogłosowe wokale i mocno nabijane tempa perkusji. Brytyjczycy umiejętnie łączą artystyczny styl wywodzący się z dokonań Talking Heads ze współczesną, indie-rockową przebojowością.

Początek październikowej porcji albumu jest bardzo udany. Krótkie instrumentalne wprowadzenie „Red Desert” przeradza się w singlowe „The Runner”. Wystarczy raz posłuchać, by podchwycić najbardziej nośną partię tego kawałka. Szybkie i przebojowe jest też „Wash Off”. Kolejny singiel „Black Bull” także nie bierze jeńców. To jeden z najgniewniejszych i przepełnionych największą pasją wykonawczą kawałków zespołu. Momentami przypomina mi równie zaangażowane i mocne dokonania U2. Zwolennicy bardziej impresyjnego Foals dostają coś dla siebie dopiero od „Dreaming Of”. Choć to też pełen werwy numer. Krótkie plumkanie pianina w „Ikarii” wprowadza w finałową część płyty. Najpierw dostajemy nieco podniosły „10,000 Ft”, kończący się jakby odgłosami śpiewających ptaków. Pianino prowadzi najspokojniejszy i najładniejszy na płycie „Into the Surf”. A na zakończenie czeka nas pewnego rodzaju niespodzianka w postaci ponad 10-minutowego utworu „Neptune”. Fajne jest tu instrumentalne przejście pomiędzy początkiem, a końcem kompozycji. Można się zanurzyć w tych dźwiękach i zapomnieć trochę kogo słuchamy. To na pewno świetny finał płyty i udane zwieńczenie całego, tegorocznego materiału. Jeśli miałbym porównywać obydwie części, to nieco bardziej podoba mi się ta druga. I generalnie wcale się nie dziwię, że z tych 20 nagrań niczego Oksfordczycy nie wyrzucili. Niby mogli to wcisnąć na jeden dysk, ale przyznaję, że przez intensywność wielu kawałków lepiej się tego słucha w dwóch dawkach.

Processed with VSCO with a4 preset

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×