Alicia Vikander ma twarz, która skupia na sobie uwagę. Nic dziwnego, że uliczny fotograf wychwycił w tłumie bohaterkę (Lucy), w którą się wciela. Film zbudowany jest na introspekcji. Policja przesłuchuje główną bohaterkę w sprawie zaginionej dziewczyny i fragmentów zwłok znalezionych w morzu. Lucy jest Szwedką mieszkającą od ponad pięciu lat w Japonii. Wykonuje zawód tłumacza. Nie ma chłopaka. Jest cicha, skupiona i nosi w sobie tajemnicę. Pewnego dnia jest świadkiem tragicznego wypadku, w którym ginie kobieta. Prześladuje ją to zdarzenie do czasu spotkania fotografa – tajemniczego chłopaka, który zaprasza Lucy do swojego baru i proponuje wzajemną szczerość. Otwarcie okazuje się jednak tylko pozorne. I choć pomiędzy tą parą nawiązuje się romans, to trudno mówić o odkryciu się przed sobą. Wzajemna relacja Lucy i Oguchi jest intrygująca i niesie ten film do momentu, w którym pojawia się młoda Amerykanka – Lily. Lucy nie jest zainteresowana przyjaźnią z Lily, a już całkiem nie podoba jej się to, jak na nią reaguje jej chłopak. Pojawia się zazdrość, a zarazem fantazja podpowiada Lucy erotyczne obrazy zarówno z Lily, jak i Oguchim. Jest coś w tym filmie, co sprawia, że współczujemy bohaterce, a zarazem mamy świadomość, że ma ona jakieś ograniczenia osobowościowe, które komplikują wszystkie relacje. Film z dramatu zmierza w stronę thrillera z lekkim podtekstem erotycznym. Traumy z przeszłości determinują działania Lucy. Oguchi też ma swoje tajemnice. Kim w tym trójkącie jest Lily i jaki będzie jej los? Film twórcy „Colette” i „Motyl Still Alice” ma swój styl i klimat. Podkreśla go niepokojąca, elektroniczna, lekko przesterowana muzyka, widoki Tokio stylizowane na rok 1989, operowanie zdjęciami i hipnotyzująca uroda Alicji Vikander. Może niektóre wątki nie zostały do końca wyeksploatowane, ale całość dobrze się klei i zamyka.