Po czym poznać niezależny zespół? Na przykład po niekomercyjnej polityce wydawniczej. Nowojorski kwartet Big Thief wydał właśnie drugą w tym roku płytę – i to po świetnie przyjętym albumie „U.F.O.F.”, który opiniotwórczy Pitchfork umieścił wysoko wśród najlepszych płyt całej dekady. „Two Hands” przynosi jednak muzykę wyraźnie różną od tej z poprzedniej płyty. Adrianne Lanker, która jest główna kompozytorką grupy, zebrała utwory ograne na koncertach i utrzymane w konsekwentnie tradycyjnym, środkowoamerykańskim stylu. Ja za bardzo takiego grania nie lubię. Jest cała masa amerykańskich zespołów zahaczających o folk, blues, country, ale w wydaniu alternatywnym, z lekko przybrudzonymi gitarami. To taka muzyka dla dojrzałych fanów. Gdy pod koniec lat 80. słuchałem płyty „New York” Lou Reed’a, to myślałem, że takie granie spodoba mi się za 20-30 lat. Ale nie do końca tak się stało.
„Two Hands” toczy się spokojnie, ale z chwilami ożywienia. „Forgotten Eyes”, utwór tytułowy, a potem „Shoulders” i singlowy, a zarazem najdłuższy na płycie „Not”, plasują grupę zdecydowanie bliżej gitarowego rocka. W tych nagraniach zespół opuszcza liryczne, intymne rejony i pozwala sobie na więcej pasji oraz przesterowanych dźwięków (zwłaszcza w najodważniejszym kawałku „Not”). To czas na gitarowe pomysły, rozedrgane partie wykraczające poza standardy kowbojskich i traperskich gustów. Głos Adrianne Lanker – lekko drżący – raz zbliża się do Kristin Hersh, a raz do Joanny Newsom. To jednak wokal pozbawiony rockowej ekspresji. Lanker nie walczy nim, podążając za ważnymi dla naszej planety tekstami. Ono raczej chce poruszyć wrażliwością, niż domagać się czegoś od słuchacza. Trochę to nudy, ale niewątpliwie z urokiem.