Jak silną trzeba mieć osobowość, by przerabiać swój kobiecy wizerunek w genetycznie modyfikowaną hybrydę płciową? FKA twigs nie boi się zaburzać swoich proporcji, bo i jej muzyka zbudowana jest na odważnych artystycznie zabiegach. Ta młoda artystka już na drugiej płycie wznosi się na poziom popowej awangardy, jaką osiągnęła Bjork. Podobnie jak Islandka sięga po twórców z okolic awangardowej elektroniki (Nicolas Jaar), muzyki dance (Skrillex), ale też rapu (Future). Album zaczyna się kompozycją, której niedaleko jest klimatem do zakładki stylistycznej „muzyka dawna”. Gdyby zmienić aranżację na lirę i harfę, mielibyśmy anielski utwór salonowy sprzed wieków. Jednak delikatny, ostrożnie wykorzystywany wokal artystki, zderzany jest z całą masą elektronicznych instrumentów, bitów i sampli. Czasem przybiera to tak spektakularnych rozmiarów, jak w przypadku singla „Holy Terrain”. To doskonały przykład, by usłyszeć wszystkie zalety i dowody bogactwa nowej formuły popu w wykonaniu FKA twigs. „Home With You” otwiera klimat jak z zagubionej stacji kosmicznej. Instrumenty pokładowe przepalają się, a śpiew FKA twigs brzmi jak pożegnanie ze światem. Stosunkowo tradycyjnie wypada na tym tle „Sad Day” – można mówić nawet o pewnej przebojowości i chwytliwości refrenu. FKA twigs operuje tu momentami mocniejszym głosem. Ale są też nagrania jak „Fallen Alien”, w którym wokal artystki nabiera śmiałych, walecznych, by nie powiedzieć, że wręcz buntowniczych barw. Ale i cały utwór ma w sobie odpowiedni dynamizm, choć wykreowany przy użyciu podobnego instrumentarium. Zaskoczeniem może być odwołanie do biblijnej postaci Marii Magdaleny w utworze o takim tytule i pośrednio w tytule całej płyty. Choć ujęcie tej postaci jest raczej kobiece, niż religijne. Album kończą trzy spokojniejsze kompozycje – w tym singlowy „Cellophane”. Pewnie wolałbym więcej szaleństwa na finiszu, ale w porównaniu z debiutem, „Magdalene” jako całość i tak jest odważniejsze. FKA twigs – podobnie jak w przypadku przywołanej na początku Bjork – nie jest wykonawcą, którym mogę się zasłuchiwać. Raczej kontroluję jej twórczość i sprawdzam na ile mogę ją przyswoić, a na ile tylko uszanować. Tym razem rachunek ten wypadł pół na pół.