„Doom Days” – Bastille

Virgin Records, 14 czerwca 2019

Processed with VSCO with a6 preset

Przymierzałem się do posłuchania Bastille od czasu ich debiutu, bo trzeba przyznać, że Anglicy jak na popularny, młodzieżowy zespół od początku mieli dobrą prasę. Grupie przypisywano umiejętne łączenie modnych gatunków i niebanalne teksty. Tegoroczny „Doom Days” uważany jest za najambitniejsze dzieło zespołu, więc szukając kiedyś płyty do promocyjnych zakupów zdecydowałem się właśnie na trzeci album Bastille. Początkowo czułem się dość dziwnie słuchając tej sformatowanej na dużo młodszego odbiorcę grupy. Żona porównała ją do stadionowego popu Imagine Dragons. Ja z kolei szukałem rozgrzeszenia wspominając czasy gdy w liceum słuchałem Duran Duran. Tyle, że Bastille to nie jest zespół dandysów, a ich opisy nocnego imprezowego życia nie przystają do świata palm, jachtów i modelek, jakie pamiętałem z teledysku do „Rio”. Natomiast zespół dba również o oprawę płyt i same teledyski. Kolejne wydawnictwa mają okładki na wzór plakatów filmowych. Zdjęcia z „Doom Days” intrygują – młodzi ludzie leżący po imprezie w pozach wskazujących na niekoniecznie dobre doświadczenia z niedalekiej przeszłości. W muzyce kwartetu z Londynu ważny jest wokal i rytm. To one napędzają ich kompozycje – zarówno te przebojowe, jak i te bardziej stonowane. Tegoroczny album to jedenaście nagrań, z których każde mogłoby znaleźć się na singlu, choć niewątpliwie piosenki wybrane do promocji są zdecydowanie efektowne. „Quater Past Midnight” ukazało się jeszcze w ub. roku. „Joy” wyróżnia się gospelowym duchem. „Million Pieces” oraz „Those Nights” mają chwytliwe partie. Ale też takie „Bad Decisions”, „Divide”, czy kawałek tytułowy mogą śmiało z nimi konkurować o listy przebojów. To nie są jakieś tam piosenki. Bastille dba o przekaz, produkcję ale i o dobre melodie, które zostają na dłużej i nie nudzą się po kilku przesłuchaniach. Ten album naprawdę zyskuje przy bliższej znajomości. Bo z członkami Bastille trochę jest chyba tak, jak w tekście ich piosenki „It’s quater past midnight as we cut through the city. The streets are getting restless, good times bad decisions (…) But we’re the losers on the back seats singing Love Will Tear Us Apart”.