„Zgubiłam swoje ciało” – reż. Jérémy Clapin

Francja, 2019

To scenarzysta pamiętnej „Amelii” napisał historię, do której powstał ten film rysunkowy. Dlaczego rysunkowy? Bo głównym bohaterem, jest dłoń, która straciła swoje ciało. Dłoń ta ucieka ze szpitalnej lodówki i rusza w retrospektywną podróż, w ramach której z wolna poznajemy jej dawnego właściciela (Naoufela). Chłopaka, który w dzieciństwie stracił rodziców, a i późniejsze życie go nie rozpieszczało. Tu poznajemy go, gdy jest rozwozicielem pizzy. Roztrzepanym, pechowym, mało punktualnym i samotnym. Pewnego razu nie udaje mu się dostarczyć pizzy pewnej dziewczynie (Gabrielle), z którą zamienia tylko kilka zdań przez domofon. Nie wiedzieć czemu, postanawia ją poznać. A jego determinacja jest naprawdę godna podziwu. Ale w tej historii nic nie dzieje się jak w bajce, czy komedii romantycznej. Dziewczyna nie jest ani tak wrażliwa, ani romantyczna, jak bohater. On sam nosi w sobie ciężary przeszłości, która mogła być przecież inna, gdyby nie wypadek sprzed laty. Paradoksalnie nauka wyniesiona z dzieciństwa przyczynia się do kolejnej katastrofy w jego życiu. Coś jednak sprawia, że Naoufel nie poddaje się – podobnie jak jego dłoń w niezwykłej wyprawie przez miasto, z szeregiem realnych niebezpieczeństw i przygód. Pomysły na pokonywanie kolejnych przeszkód są na pewno jedną z atrakcji tego filmu – nawet w wersji rysunkowej, która teoretycznie pozwala na więcej. Trzeba jednak przyznać, że twórcy filmu nie idą tu specjalnie na skróty. Nie potrafię powiedzieć, co jest siłą napędową Naoufela i jego dłoni. Film nie daje odpowiedzi, co bynajmniej nie jest jego wadą. Napełnia natomiast widza siłą i optymizmem co sprawia, że seans nabiera dodatkowych walorów. Podobać może się też strona graficzna oraz ścieżka dźwiękowa, za którą odpowiada Dan Levy. One też w dużym stopniu przydają filmowi klimatu, który docenili krytycy, nominując dzieło do kilku nagród i wyróżniając Grand Prix Międzynarodowego Tygodnia Krytyki w Cannes.