To scenarzysta pamiętnej „Amelii” napisał historię, do której powstał ten film rysunkowy. Dlaczego rysunkowy? Bo głównym bohaterem, jest dłoń, która straciła swoje ciało. Dłoń ta ucieka ze szpitalnej lodówki i rusza w retrospektywną podróż, w ramach której z wolna poznajemy jej dawnego właściciela (Naoufela). Chłopaka, który w dzieciństwie stracił rodziców, a i późniejsze życie go nie rozpieszczało. Tu poznajemy go, gdy jest rozwozicielem pizzy. Roztrzepanym, pechowym, mało punktualnym i samotnym. Pewnego razu nie udaje mu się dostarczyć pizzy pewnej dziewczynie (Gabrielle), z którą zamienia tylko kilka zdań przez domofon. Nie wiedzieć czemu, postanawia ją poznać. A jego determinacja jest naprawdę godna podziwu. Ale w tej historii nic nie dzieje się jak w bajce, czy komedii romantycznej. Dziewczyna nie jest ani tak wrażliwa, ani romantyczna, jak bohater. On sam nosi w sobie ciężary przeszłości, która mogła być przecież inna, gdyby nie wypadek sprzed laty. Paradoksalnie nauka wyniesiona z dzieciństwa przyczynia się do kolejnej katastrofy w jego życiu. Coś jednak sprawia, że Naoufel nie poddaje się – podobnie jak jego dłoń w niezwykłej wyprawie przez miasto, z szeregiem realnych niebezpieczeństw i przygód. Pomysły na pokonywanie kolejnych przeszkód są na pewno jedną z atrakcji tego filmu – nawet w wersji rysunkowej, która teoretycznie pozwala na więcej. Trzeba jednak przyznać, że twórcy filmu nie idą tu specjalnie na skróty. Nie potrafię powiedzieć, co jest siłą napędową Naoufela i jego dłoni. Film nie daje odpowiedzi, co bynajmniej nie jest jego wadą. Napełnia natomiast widza siłą i optymizmem co sprawia, że seans nabiera dodatkowych walorów. Podobać może się też strona graficzna oraz ścieżka dźwiękowa, za którą odpowiada Dan Levy. One też w dużym stopniu przydają filmowi klimatu, który docenili krytycy, nominując dzieło do kilku nagród i wyróżniając Grand Prix Międzynarodowego Tygodnia Krytyki w Cannes.