„uknowhatimsayin¿” – Danny Brown

Warp, 22 listopada 2019

Processed with VSCO with f1 preset

Poprzedni album rapera z Detroit uznałem za jedną z najciekawszych i najlepszych płyt 2016 roku. Prawdę mówiąc, nie tylko ja. Już sam fakt, że Danny Brown nagrywa ostatnio płyty dla brytyjskiej wytwórni Warp, znanej z ambitnej elektroniki, rzuca pokaźny snop światła na jego twórczość. Tegoroczny „uknowhatimsayin¿” został zrealizowany w podobnej konwencji, co „Atrocity Exhibition”.  Znów artyście towarzyszy spore grono raperskich gwiazd: Run The Jewels, JPEGMAFIA, a do tego Blood Orange, Thundercat oraz Q-Tip, Paul White i Flying Lotus w roli producentów. Dostajemy zatem znów intrygującą mieszankę stylistyczną, w której hip hop miesza się z jazzem i ambitną elektroniką.

Do tego dochodzi charakterystyczny „kwaśny” wokal Danny Browna, który sprawia, że w kilku momentach przypominają się klasycy z Cypress Hill (choćby w takim „Theme Song”, by daleko nie szukać). Singlowy i zapowiadający album „Dirty Laundry” to z kolei ukłon w stronę najbliższego środowiska artysty – aktorów komediowych i telewizyjnych showmanów. Nieco rozczarowuje efekt współpracy z Run The Jewels (3 Tearz). Jak na nowatorów sceny ułożyli nazbyt łopatologiczny wykład. Warto jedynie odnotować umieszczony w nim cytat z twórczości Yoko Ono. W ogóle środkowa część „uknowhatimsayin¿” przemyka bez większych wrażeń. Dopiero kolejny singiel „Best Life” wprowadza chwytliwy motyw, a całość przywodzi mi na myśl psychodeliczny avant-pop Panda Bear. Czarny feeling bije z utworu tytułowego, z kolei „Negro Spiritual” ma chyba najszybszy bit na całej płycie – tu też słyszymy bas Thundercat’a. Jednym z moich ulubionych kawałków jest „Shine” z udziałem Blood Orange. To taki zanurzający się numer, który najszybciej zabiera nas w podróż do barwnych wizji. Całość kończy „Combat”, który z racji wkładu Q-Tipa śmiało mógłby być kawałkiem A Tribe Called Quest z gościnnym udziałem Danny Browna. Ozdabia go fajny, jazzujący wkład dęciaków. Kilka lat temu byłbym pewnie pod większym wrażeniem tej płyty, no i nie jest to jednak album formatu „Atrocity Exhibition”.