„Marsz” – E.L.Doctorow

Dom Wydawniczy Bellona, 2006

Processed with VSCO with a6 preset

Jedna z ostatnich powieści Edgara Laurence’a Doctorowa (1931-2015) rozgrywa się w ostatnim roku Wojny Secesyjnej. Generał Sherman odbywa tytułowy marsz, kończący amerykańską wojnę domową. Po obu stronach konfliktu są ludzie, którzy próbują przetrwać, a nawet rozpocząć nowe życie. Dwaj konfederaci z Południa – Will i Arly starają się uciec sprzed plutonu egzekucyjnego. Muszą wielokrotnie zmieniać mundury i korzystać z wojennego rozgardiaszu, by przedłużyć swoje życie. W końcu jeden z nich stanie twarzą w twarz z generałem Shermanem. Emily Thompson jako dobrze urodzona przedstawicielka Południa zostanie asystentką wojskowego lekarza po stronie Unii. Doktor Wrede Sartorius jest niemieckim doktorem, który przypłyną do Ameryki na praktykę. Jest prawdziwą maszyną do amputacji, a jego wiedza i warsztat zostają z czasem docenione przez samego Abrahama Lincolna. Emily i Wrede’a połączy coś więcej niż polowy lazaret. Nastoletnia Pearl jest jednym z licznych owoców wykorzystywania czarnych kobiet przez bogatych właścicieli. Jej jasna karnacja i uroda nie są wcale gwarantem lepszego losu. Jest też kilkuletni Dawid, którzy nie pamięta matki, ani ojca. Opiekuje się najpierw Albionem Simmsem, w którego czaszce utkwił stalowy bolec i systematycznie pozbawia go pamięci, a potem czarnoskórym pomocnikiem wojennego fotografa, który zraniony w twarz miał problemy ze wzrokiem. Losy tych i innych ludzi krzyżują się przy różnych okazjach. Równocześnie trwają krwawe starcia, rabunki i gwałty. Doctorow niczego nie przemilcza. Jego opisy są boleśnie dosadne. Bez zbędnego okrucieństwa, ale i bez przymykania oczu. Ludzie tracą życie, honor i majątek.

Jedne kobiety w wyrachowany sposób korzystają ze swych powabów, inne płaca okrutną karę za to, że ich młode ciała wpadną komuś w oko. Żołnierze giną bez względu na rangę i doświadczenie. Kule ani pociski nie wybierają. Niektóre narracje książkowych postaci przerywa nagła, bolesna i niezrozumiała  śmierć. Inni mają szczęście – choć nie zawsze do końca. Doctorow opisuje też cierpienie zwierząt, zagładę domostw, smród wzdętych śmiercią ciał, sterty uciętych lub urwanych kończyn. Autor w równym stopniu poświęca swoją uwagę ludziom, co wojnie jako takiej. Nie stoi po żadnej ze stron konfliktu. Generał Kilpatrick, choć walczył po zwycięskiej stronie, kończy jako moralnie przegrany. Generał Lee, choć poddał swoją armię, zachował twarz. Ta wojna skończyła się rok po upadku Powstania Styczniowego. Żałuję, że współcześni polscy pisarze nie sięgają po tego typu historie. „Marsz” został wydany w 2005 roku i przyniósł Doctorowowi kolejne prestiżowe nagrody. Szkoda, że dziś na polskim rynku brakuje jego książek. Może kolejne ekranizacje przywrócą jego twórczość polskim czytelnikom. Ekranizacja „Marszu” miałaby szansę stanąć w szeregu z „Ragtimem” Formana, czy równie słynnym „Witajcie w ciężkich czasach”.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×