Tak jak lubię Dawida Podsiadło, tak nie lubię polityki wydawniczej jego płyt. Rok od debiutu, ukazują się poszerzone edycje, zawierające dodatkowe nagrania i za każdym razem mam ochotę je nabyć. Tyle, że w ten sposób płacę dwa razy za to samo i zostaję ze zbędnym, oryginalnym wydaniem. Wersja trzeciej płyty nazwana „Re: Miasteczkowy” zawiera osiem nagrań więcej. Dla przypomnienia – „jedynka” miała trzy dodatkowe utwory, a „dwójka” całą dodatkową płytę z piętnastoma kawałkami. Na niekorzyść reedycji „trójki” przemawia fakt, że nie ma tu ani jednej nowej piosenki. Nowościami są cztery akustyczne wersje i cztery remixy. Właściwie trudno oczekiwać rewelacji po przeróbkach świetnych piosenek. Żadna nie przerasta oryginału.
Najciekawiej w wersji akustycznej wypada „Matylda”, która zyskała ozdobniki w stylu meksykańskim. „Najnowszy klip” stracił nieco na usunięciu klawiszy. „Małomiasteczkowy” zaczyna się jak big beatowy kawałek z lat 60. ale na tym kończą się tu ciekawe pomysły. Najmniej przekonuje w tym zestawie nowa wersja „Trójkąty i kwadraty”. Do promocji poszerzonej wersji płyty wybrano teoretycznie mocny kawałek – „Lis” w wersji zremiksowanej przez duet Pro8l3m. Śmiem jednak twierdzić, że jest to najmniej ciekawy remix z umieszczonych tutaj. Masywna elektronika Pro8l3mu obiecuje początkowo ciekawą interpretację. Partia Dawida jest jednak pociągnięta dość jednostajnym falsetem, a wstawka Oskara nie bardzo oddaje styl duetu. Nikt zatem nie zyskuje na tym mariażu. W przypadku pozostałych trzech remixów należy żałować, że wszystkie dotyczą tej samej piosenki – „Dżins”. Pejzaż poszedł w kierunku bardziej elektronicznych brzmień. Propozycje tryumfatorów konkursu ogłoszonego na 2track.pl to dwa odmienne podejścia. Greg utanecznił kompozycję, a Left My Helicopter Sound rozciągnął ją i dołożył „filmowy” finał. To nieco inne spojrzenie na twórczość Podsiadły, ale należy pamiętać, że siłą tego artysty są po prostu doskonałe piosenki, a jego własne eksperymenty, po które przecież sięgał w przeszłości, okazały się raczej niebezpieczną ścieżką. Gdyby zatem tych osiem dodatków miało decydować o zakupie nowej wersji „Małomiasteczkowego”, to w moim odczuciu brakuje trochę mocnych argumentów. Niemniej, jeśli ktoś chciałby teraz zostać właścicielem wersji podstawowej, to proszę o kontakt – chętnie podaruję.