„X: The Godless Void and Other Stories – … And You Will Know Us by the Trail of Dead

Inside Out/Sony Music, 24 stycznia 2020

Processed with VSCO with n1 preset

Trudno mi uwierzyć, że aż sześć lat upłynęło od wydania poprzedniej płyty …And You Will Know Us by the Trail of Dead. Ten płodny zespół tak sprytnie usunął się w cień, że ich dziesiąta płyta, ukazująca się na 25-lecie działalności grupy, nastała w sposób naturalny i świeży zarazem. Bo niby pod każdym względem jest to wciąż ten sam zespół, a jednak słucha się go jakby od nowa. Keely i Reece – dwaj liderzy zespołu  (z teledysków sądząc wciąż kwartetu, choć opis wskazuje na duet z gronem muzyków towarzyszących), jak zwykle łączą progresywny rozmach z hard core’ową intensywnością. I jak w przypadku poprzednich płyt, oprawa graficzna wydawnictwa (nieco skromniejsza, niż przed laty) jest mocno zanurzona w fantastycznym świecie i baśniowym liternictwie autorstwa Conrada Keely. Podobnie teledyski, towarzyszące promującym album nagraniom „Into the Godless Void” i „Don’t Look Down”, wplatają rysunkowe motywy bóstw, wojowników, smoków, latających okrętów i wschodniej symboliki (Conrad Keely sporo czasu spędził w ostatnich latach w Kambodży).

Materiał zaczyna instrumentalny wstęp, który właściwie płynnie przechodzi w wypełniony pomysłami „All Who Wonder”. Zaskoczeniem jest „Something Like This”. Kłania się tu amerykańska, niezależna scena gitarowa lat 90. z Nirvaną włącznie (to zestawienie ładnej zwrotki z dynamicznym refrenem). Mocny jest duet singlowych uderzeń – przy czym „Don’t Look Down” jest bardziej melodyjny i spokojniej zaaranżowany. Kanonadą bębnów wyróżnia się narastający „Children of the Sky”. Od ósmego tracku płyta zaczyna obrastać w coraz bardziej wymyślne zmiany tempa. Drugi w zestawieniu niemal instrumentalny utwór, z ładną partią pianina wprowadza w ostatnią, finałową część albumu. Wokal prowadzony jest tu z większą przestrzenią, w świetnym „Gravity” nawet dwugłosowo. Te fragmenty prędzej pewnie przypadną do gustu fanom Marillion, niż miłośnikom sceny hc, albo kosmicznego shoegaze’u. Ostatnie kawałki są bogate instrumentalnie, nieco wzniosłe, rozwijające wyobraźnię. Moim faworytem jest w tym gronie najdłuższe na płycie „Blade of Wind”, ale cała końcówka jest naprawdę udana. Nagrania przechodzą niezauważenie jedno w drugie aż w końcu cała płyta wypala się w rwanych sprzężeniach. Może się za Trail of Dead bardziej stęskniłem, a może są po prostu wciąż dobrzy? Na pewno trudno mi wskazać drugi tego typu zespół, a to już wszak coś znaczy…

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×