Zadie Smith znałem z jednego wywiadu telewizyjnego i na tej podstawie uznałem, że jest autorką wartą uwagi. Jakoś jednak wciąż nie sięgałem po jej powieści, aż w końcu zobaczyłem pierwszy zbiór opowiadań – czy też „pierwszy pełny zbiór opowiadań” jak wynika z anonsu na okładce. Spodziewałem się kobiecej, zaangażowanej społecznie prozy. To co przeczytałem generalnie mnie zaskoczyło. Te kilkanaście tekstów, częściowo opublikowanych wcześniej w „New Yorker”, czy „Paris Review” pokazuje przede wszystkim bogactwo stylistycznych i tematycznych zainteresowań autorki „Białych zębów”. Jej krótkie prozy nie mają rozpoznawalnego stylu, ani w zasadzie żadnego wspólnego mianownika. Część z nich jest nieco dziwaczna i fabularnie nieciekawa, kilka brzmi, jakby zostało źle przetłumaczonych – język i akcja potyka się w nich i gubi. Ale czasem nawet w mało nośnym tekście pojawia się opis, czy scenka, które zapadają w pamięć i uświadamiają z jak dobrą pisarką mamy do czynienia.
Ten zbiór to pokaz mocy Zadie Smith, a trochę wyraz jej pozycji literackiej – wyobrażam sobie, jak dostaje prośbę od czasopisma, by napisać coś specjalnego i daje się namówić. Tworzy coś przekornego, nie do końca w swoim stylu, a redakcji głupio się wycofać z układu i niejako w ten sposób powstały niektóre z tych tekstów. Tak to sobie wyobrażam i odbieram. Ale mniejsza o to. Ja będę przede wszystkim pamiętał takie opowiadania, jak „Właśnie tak” o chłopcu, który występował ze swoimi rodzicami w charytatywnych przedstawieniach kukiełkowych, których się wstydził. „Sztuczną rzekę” przypominającą mi podobnie sarkastyczny kawałek Doroty Masłowskiej o hotelowych wakacjach w opcji „all inclusive”. Swoistą wariację na temat „Kroniki zapowiedzianej śmierci”, czyli smutny „Kelso zdekonstruowany”. Przepełnione studencką, nienasyconą erotyką „Edukację sentymentalną”, czy niepokojącą, futurystyczną „Ucieczkę z Nowego Jorku”. Jest w tym zbiorze też krótka opowieść rozgrywająca się na plaży w Sopocie. To jeden z tych utworów, które potrafią przykuć jakimś detalem, myślą, stwierdzeniem, które potem kołacze się po głowie i sprawia, że nieco inaczej zaczynamy patrzeć na świat, czy własne życie. Więc nawet jeśli część umieszczonych tu tekstów przeleciała przeze mnie bez odzewu, czy odrobiny zaciekawienia, to zbiór jako taki zachowuje swoją wartość. No i wciąż czeka mnie spotkanie z jakąś powieścią tej autorki.