„Sztuki piękne” – Kacperczyk

SBM, 14 lutego 2020

Processed with VSCO with jm1 preset

Pierwszy raz kupiłem płytę zespołu, który utworzyły dzieci mojego kolegi. Nie znam co prawda Maćka ani Pawła, ale z ich Tatą czasem się widuję (ostatnio na Offie). Bracia Kacperczyk swój debiut pt. „Sztuki piękne” przygotowali naprawdę profesjonalnie. Z kawałkiem „Iggy” dotarli do jego  bohatera Iggy Pop’a, zagrali na Open’erze, a wśród gości którzy wsparli ich w studio znaleźli się m.in. Ralph Kaminski, Ten Typ Mes, czy Jan-Rapowanie. Choć wywodzą się ze sceny alternatywnej, zainteresowali swoją twórczością wytwórnię SBM – znaną z wydawania hip-hopu. Grają na gitarach, ale w moim odczuciu „Sztuki piękne” to przede wszystkim propozycja dla słuchaczy Afro Kolektyw (najbardziej słyszę to w „Jumbo Jet” i „Kalejdoskop”). Hip-hopowe w przewadze narracje, ubrane są elektroniczne efekty w stylu Twenty One Pilots, choć czasem też w iście boys bandowe chwyty (balladowe „Chwile”, czy „14.02” z udziałem Ten Typ Mes). Momentami słychać tu mistrza Taco (bardzo udane, mocne i zabawne „H4r1bo”) , co w przypadku skojarzeń w kawałku „Beton” zyskuje ciekawe syntezatorowe wsparcie. Wspomniany „Iggy” z racji obecności dęciaków, bliski jest klimatom najnowszej płyty Pop’a, ale ma w sobie też coś z popowej lekkości Fisz Emade Tworzywo. Moim faworytem jest indie-rockowy utwór zrobiony z Ralphem Kaminskim („Blask”). To naprawdę nośny numer i niezwykłe jest to, jak bardzo pasuje do samego Kaminskiego.

Dwie rzeczy utrudniają mi natomiast kontakt z tym materiałem – sposób śpiewania, który przypomina mi, że za mikrofonem stoją naprawdę młodzi chłopcy oraz teksty ze świata, którego zupełnie nie znam. Kluby, dziewczyny, Instagram, towar, „koła”, kolorowe piksele. O ile bliskie są mi postacie ze świata muzyki (Iggy Pop, Young Fathers, James Blake, Tricky), czy filmu (Scarlett Johansson, Angelina Jolie), o tyle w samych historiach słyszę, że to przekaz już zdecydowanie dla mojego syna. Mam szacunek dla bogactwa pomysłów, świetnej produkcji, ciekawej strony edytorskiej, chwytliwych motywów, jak i braku przekleństw (pomijając słówko jakie wrzuca Jan-Rapowanie w „Nie wyjadę”). Nie da się jednak ukryć, że czuję wielokrotnie, że to już nie moja liga – a w gruncie rzeczy rzadko tak mam.