„Zazi w metrze” – Raymond Queneau

Państwowy Instytut Wydawniczy, 2020

Raymond Queneau

Queneau napisał tę krótką (niespełna 200 stron) powieść w 1958 roku. Niedługo później Louis Malle sfilmował ją w duchu francuskiej „nowej fali”, co uczyniło z „Zazi w metrze” dzieło podwójnie klasyczne. Utwór, pomimo upływu tylu lat, wciąż zachował swój żywy klimat, prowokacyjny charakter i ciekawy styl. Zazi jest na początku swej nastoletniości i trafia do Paryża po opiekę wujka Gabriela i cioci Marceliny. Jak wynika z wypowiedzi dziewczynki, nie chodzi tu o zwykły gościnny przyjazd z prowincji do pięknej stolicy. Jak sama bez skrępowania wyznaje, jej ojciec dobierał się do niej, a matka rozłupała mu z tego powodu czaszkę siekierą. Zazi bynajmniej nie jest z tego powodu zdruzgotana, ani rozbita. Wręcz przeciwnie – od samego początku jawi się jako krnąbrna, ma niewyparzony język i stanowi zapowiedź nadchodzącego wyzwolenia seksualnego kobiet. Ma ochotę przejechać się metrem, które niestety z powodu strajku jest zamknięte – co stawia tytuł w przewrotnym położeniu. Podobają jej się amerykańskie dżinsy. Reszta ją nudzi albo śmieszy. Świat dorosłych niewiele ma jej do zaoferowania. Chce wiedzieć co znaczy „homoseksualista” – bo taki zarzut pojawia się pod adresem jej wujka, który w kobiecym przebraniu tańczy w kabarecie. Potrafi zadbać o siebie, gdy wymyka się „na miasto”, uwalniając spod rodzinnej kurateli. Nie jest dziewczynką, którą można prowadzić za rączkę. Nie uznaje autorytetów, nie ma kompleksów i jest na pewno ponad wiek dojrzała emocjonalnie.

Świat dorosłych jest z kolei przestrzenią konwenansów, pozorów i niepowodzeń. Paryż ze swoimi wspaniałymi zabytkami jest spętany sztucznością. Nie zgadza się tu topografia miasta, nikt nie wie na czym polega wielkość paryskiej architektury, ale wszyscy chętnie do niej nawiązują. Podobnie jest z francuską kuchnią, czy nocnym życiem. Więcej i lepiej się o nich mówi, niż w istocie smakuje, czy dostarcza rozrywki. Powieść Queneau sięga miejscami po absurd i groteskę. Chwyta się schematów literackich, w których nagły zwrot akcji ma decydować o losie bohaterów. W istocie jednak wszystko to jest nieco umowne. Ucieczki, pojedynki, miłości i kłótnie. Sama Zazi w najbardziej dramatycznych chwilach mdleje i jest duchem nieobecna. Wcześniej, nudzi się i przysypia. Gdy w ostatnich słowach powieści dzieli się wrażeniami z Paryża, stwierdza, że bawiła się tak sobie, nie przejechała się metrem, za to się zestarzała. Co innego utwór Queneau, który wciąż może bawić i na pewno niewiele stracił na wigorze. Osobną atrakcją powieści jest sam jej język, ale to już płaszczyzna bardziej translatorska, godna językoznawców. Na tle innych dzieł Queneau formalna strona „Zazi” nie stanowi z pewnością głównej atrakcji czytelniczej.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×