„Męskie granie 2019. Dogrywka” – różni wykonawcy

Polskie Radio, 17 kwietnia 2020

Processed with VSCO with a6 preset

Pod koniec „podstawówki” słuchałem niemal wyłącznie polskiego rocka. W ogóle w latach 80. polska muzyka była dla mnie bardzo znacząca. Od tej radiowej, wydawanej na płytach, po jarocińską, publikowaną co najwyżej na singlach. Z kolei kolejna dekada przyniosła w moim przypadku duży rozbrat z krajową sceną, bo trudno mi było znaleźć sensowne polskie odpowiedniki dla modnych wówczas nurtów. Cykl koncertów i płyt znanych pod marką „Męskie granie” pokazuje, że polska scena jest jednak bogata stylistycznie i historycznie. Wykonawcy prezentują rozliczne gatunki muzyczne i coverują przeboje z kilku dekad. Wydany właśnie suplement do albumu „Męskie granie 2019” (drugi  w historii tego cyklu) potwierdza powyższe reguły. Młodzież, która zrobiła karierę już w tym wieku, wspiera się starszymi kolegami i sięga po przeboje sprzed swoich narodzin. Generalnie mamy tu powtórkę składu wykonawców z głównej edycji. Niektórzy (The Dumplings, Lao Che, Natalia Przybysz, Organek), w przeciwieństwie do ubiegłorocznego wydawnictwa, sięgają tym razem po swoje autorskie kompozycje. Przeróbek jest tu w ogóle jak na lekarstwo – Ania Rusowicz śpiewa przebój 2+1 „Iść w stronę słońca”, a Paulina Przybysz „Oni zaraz przyjdą tu” Breakoutów. Obydwa wykonania raczej zyskują w stosunku do oryginałów, a w każdym razie wnoszą ciekawe stylizacje na alternatywny pop i stoner rock.

Trzykrotnie słyszymy na tej płycie Wojciecha Waglewskiego – najpierw w wiernym odegraniu „Kolegów” z Maleńczukiem, potem wspierającego Paulinę Przybysz we wspomnianym standardzie Nalepy, a wreszcie wykonującego entą wersję „Floty zjednoczonych sił” jako Voo Voo i goście. Drugi z weteranów – John Porter – odgrywa z Wojtkiem Mazolewskim kolejny autorski kawałek, który brzmi jak zachodni standard. Odkrycie i gwiazda ostatniej edycji „Męskiego grania” – Bass Astral x Igo wykonuje kawałek ze swojej pierwszej płyty i pokazuje na czym polega koncertowy fenomen tej niezwykłej grupy. Nie sposób usiedzieć, (czy spokojnie ustać) gdy oni grają. Z bardzo dobrej strony pokazuje się Kortez, którego nie jestem jakimś specjalnym admiratorem – ciągnie swój numer na 8 minut, ale naprawdę każda minuta ma tu sens. Świetnie kolejny raz wypada Skalpel Big Band. Podobnie jak na głównej płycie sięga po repertuar z ostatniej płyty Skalpela z 2014 roku (i robi apetyt na właśnie wydaną tegoroczną). W rockowej średniej mieszczą się Zalewski i Organek. Skocznie i ze skandowaniem jest przy Łąki Łan i Nosowskiej – to znów powtórki z głównej edycji ale oczywiście w innych kawałkach. W przeciwieństwie do ubiegłorocznego albumu, który trochę rozczarowywał, ten dodatek zyskuje z kolejnymi odsłuchami. Nie wychodzi może ponad dobrą średnią i nie przebija najlepszych edycji sprzed lat, ale wystarczająco broni sensu jego wydania i wartości nabycia.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×