„Never Not Together” – Nada Surf

City Slang, 25 lutego 2020

Processed with VSCO with s2 preset

Choć zespół Nada Surf działa od lat 90. jakoś omijałem dotąd jego dorobek. Jednak na początku roku często jest tak, że szuka się nowości jakby z większym zapałem, no i dobre recenzje towarzyszące tej płycie, zwróciły w końcu moją uwagę. Dziewięć piosenek kwartetu oferuje trzy kwadranse z przyjemnym pop-rockowym graniem. Ja wiem, że pop-rock brzmi fatalnie, bo pop ma być przyjazny i przebojowy, a rock gniewny i bezpardonowy, ale Nada Surf nie przynosi wstydu żadnemu z tych gatunków. Piosenki Nowojorczyków wpadają w ucho i wprawiają w pogodny nastrój, a zarazem środki jakimi zostaje osiągnięty ten efekt, bliższe są scenie alternatywnej. No dobra – w „Live Learn And Forget” słychać Coldplay, w „Just Wait” – Oasis, w „So Much Love” The Byrds i REM. Czyli nic oryginalnego, bo wszyscy ze wspomnianych wykonawców świetnie łączyli rockowe wartości z popularnością osiągniętą dobrymi piosenkami. Nada Surf dedykowała ten album pamięci Rica Ocaska, z którym pracowali na początku kariery. The Cars to właśnie kolejny przykład zespołu, który mógł podobać  się dziewczynom bardziej, niż chłopakom, a przecież Rick Ocasek był też producentem słynnego „Rock For Light” Bad Brains.

„Something I Should Go” ma w sobie wystarczająco dużo dynamiki, by pogonić mięczaków. Ale zaraz po nim jest „Looking For Love” napisany absolutnie dla dziewczyn. W rozwinięciu są skrzypce, a w finale gitarowa solówka pod zapalniczkę. Toż to prawie ballada napisana na podobieństwo tych ze złotych lat Guns’n’Roses. Matthew Caws ma głos może mało charakterystyczny, ale za to łatwo go polubić i odnieść wrażenie, że się go dobrze zna. Może ktoś kojarzy wakacyjną piosenkę ”Popular” z połowy lat 90? To był ich przebój i punkt odniesienia dla dalszej twórczości. Najlepszą płytę nagrali w 2002 roku (”Let Go”) i jeśli wierzyć w magnetyzm liczb, to album z 2020 roku też odniesie sukces. „Never Not Together” kończy w każdym razie pełen otwartości i pozytywnej energii „Ride In The Unknown”, który zostawia słuchacza w zdecydowanie optymistycznym nastroju i poczuciu spełnienia. Trudno nie ulec urokowi dziewiątej (nie licząc „koncertówek”) płyty Amerykanów. Jest w tej muzyce wdzięk, swoboda, przyjazne przesłanie i bezpretensjonalność. Słucha się jej na luzie i z lekkim uśmiechem. Czego chcieć więcej od pop-rocka?

Processed with VSCO with s2 preset

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×