„The Comfotrs of Madness” 30’th anniversary re:masters – Pale Saints

4AD, 17 stycznia 2020

Processed with VSCO with s3 preset

Jakkolwiek wytwórnia 4AD zawsze była dla mnie ważna, to kilku z jej znaczących podopiecznych ominęło moją płytotekę. Nie słuchałem Red House Painters, Mojave 3 czy Heidi Berry. Nie poznałem też Pale Saints, których długo myliłem z ich krajanami z Leeds – Utah Saints. Słuchałem natomiast shoegaze’u – a przynajmniej załapałem się na zachwyty nad Ride. Przywołanie ich w kontekście Pale Saints jest tym bardziej podstawne, że właśnie oni pomogli rozpropagować ich pierwszy i chyba jedyny przebój „Sight of You”. Utwór ten otwierał debiutancką EP’kę z 1989 roku, a na jubileuszowym wydawnictwie „The Comforts of Madness” pojawia się w dwóch wersjach. Zespół tworzyło wówczas trzech muzyków – dopiero po wydaniu pierwszej płyty doszedł do nich gitarzysta Lush, największej konkurencji gatunkowej w wytwórni Ivo Watts-Russela. Wracając do wątku „Sight of You” znamienne jest to, że kawałek ten figuruje dopiero jako przedostatni na debiutanckiej płycie. Komponowałoby się to z teorią, że shoegaze to nurt wycofanych, introwertycznych muzyków, którzy nie mieli odwagi konfrontować się z publicznością i grali wpatrzeni w swoje buty. Zatem adekwatnie wycofali też z pierwszego planu swój singlowy numer. Jedenaście nagrań jakie wypełniło pierwszy album Pale Saints, wydany w lutym 1990 roku, tworzy jedną, nieprzerwaną całość.

Gitarowy zgiełk dochodzący jakby zza ściany zaczyna album i potem łączy kolejne utwory. Ten rodzaj operowania dźwiękiem znany był na Wyspach już od czasu debiutu The Jesus And Mary Chain. Gęste partie gitar zagłuszające miejscami wokal, spłaszczona sekcja rytmiczna i spokojny śpiew, przypominający raczej czasy niewinności, niż punkową rebelię. Pale Saints nie byli jednak zwolennikami nadmiernego hałasu. Bliżej było im do Slowdive, niż My Bloody Valentine, a patrząc na dorobek formacji braci Reid brzmieli bardziej jak z „Darklands” niż „Psychocandy”. Na pierwszej płycie sięgnęli po piosenkę Kendry Smith „Fell From The Sun”, wydaną na singlu w 1984 roku.  Ta podpora The Dream Syndicate i Opal podpisała potem kontrakt z 4AD na solowy album. Opal z kolei przerodził się w Mazzy Star, który to zespół pchnął shoegaze w stronę dream-popu. Wspominam o tym, by pokazać jak niewielkie i hermetyczne środowisko tworzyło w gruncie rzeczy ten gatunek. „The Comforts of Madness” nic nie straciło ze swego dawnego uroku i świetnie, że zostało przypomniane. Na drugim dysku znalazły się nagrania z dwóch sesji z lat 1988-1989. Są tu zatem wersje demo wszystkich nagrań jakie trafiły później na debiutancki album, zarejestrowane w rodzimym Woodhouse Studio przez Richarda Formby’ego oraz cztery nagrania z cyklu John Peel Sessions. Wśród nich znalazł się kawałek „She Rides The Waves” z pierwszej EP’ki zespołu, który na pełnowymiarowy debiut już nie trafił. Te nagrania już nie mają tych płynnych przejść. Nagrane są – jak to w przypadku demo – nieco na sucho, czasem nawet pół akustycznie (Little Hammer) ale wcale nie ujmuje im to uroku. Ustawione są też w innej kolejności, niż na albumie. Trzy piosenki (dwie otwierające i piosenkę zamykającą „The Comforts…”) można usłyszeć na tym wydawnictwie w sumie w trzech wersjach. Co istotne słuchanie tego wszystkiego w jednym odcinku wcale nie męczy – raczej wciąga w płynny, odrealniony świat, którego nie chce się szybko opuszczać. Niestety Pale Saints – podobnie jak inni wykonawcy tego gatunku, dość szybko zakończył działalność, a żadna z dwóch kolejnych płyt nie powtórzyła artystycznego sukcesu pierwszych nagrań.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×