„All That Glue” – Sleaford Mods

Rough Trade, 15 maja 2020

Processed with VSCO with s2 preset

Niewiele razy zdarzyło mi się rozpoczynać znajomość z zespołem od składanki z rarytasami i stronami B singli. „All That Glue” angielskiego duetu Sleaford Mods jest właśnie taką mieszanką nagrań bez wyraźnego klucza. Obok najbardziej rozpoznawalnych numerów, znanych z singli (wcale nie koniecznie ze stron B) jak „Jolly Fucker”, „Tweet Tweet Tweet”, „Fizzy”, „TCR”, czy „Tied Up in Nottz”, są mocne momenty z wszystkich czterech dużych płyt wydanych do tej pory. Ale jest też sporo materiału, którego nie wiem gdzie szukać, lub po prostu dotąd niepublikowanego. Są tu także utwory jakby niedokładnie przycięte – zaczyna się po nich nowy numer, który jest urwany po sekundzie. Stąd też pewnie niewybredna wymowa okładki tego wydawnictwa. No i punkowy wymiar gatunkowy przypisywany Sleaford Mods. Zespół, który działa od dekady, a nagrywa od 2013 roku, zdobywa coraz większe uznanie. Ma na koncie współpracę z The Prodigy i Leftfield. Zrobił cztery albumy w niezależnych barwach. No i absolutnie warto zwrócić na niego uwagę. Twórczość Sleaford Mods przypomina krzyżówkę tego, co Public Image Ltd. prezentowało na płycie „Flowers of Romance” z takimi powiedzmy Young Fathers. Sekcja rytmiczna i punkowy wokal. Trochę brudu, dość szybkie rytmy i prowokacyjne teksty. Podczas koncertów Andrew Fearn odpowiedzialny za podkłady włącza ponoć odpowiedni klawisz i spokojnie śledzi popisy wokalisty, którym jest Jason Williamson (w dawnych czasach współpracował ze Spiritualized). Zero udawania i popisywania się.

Materiał zebrany na dwóch trzydziestoparominutowych płytach podzielony jest pod względem tempa. Pierwszy krążek ma raczej punkowe prędkości z zenitem podczas Jolly Fucker i Routine Dean. Potężne bębny z równie mocnym basem prowadzą „McFlurry” i „Tied Up in Nottz”. Jedyny bardziej hip-hopowy numer w tej części to „Blog Maggot”. Sleaford Mods nie bawią się w jakieś specjalne niuanse. Odpalona maszyneria tłucze równo i niczego więcej nie udaje. Jakiś delikatniejszy ozdobnik pojawia się w „Tweet Tweet Tweet”. Z kolei druga płyta to wolniejsze tempa i spokojnie podawane wokale. W tej części wyróżnia się dla odmiany szybki, mechaniczny, bliski dokonaniom D.A.F. numer „Second”, prosty i wyzywający „Rochester” oraz zamykający, spokojniejszy i inaczej zaśpiewany „When You Come Up To Me”. Ten drugi kawałek, to obok „OBCT” fragment ubiegłorocznej płyty zespołu, która pewnie wyznaczy nową przyszłość duetu Ich ostatni album osiągnął wszak szczyt listy niezależnych wydawnictw w UK i Top 10 listy ogólnej. Coraz rzadziej coś mnie rusza, a ten duet zdecydowanie mnie poderwał. Nie tylko punk-bluesowo-garażowe duety mogą świeżo wypaść w swojej prostocie.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×