Piąta płyta Perfume Genius zaczyna się tak charakterystycznie, jak tylko się da w przypadku tego zespołu/projektu. Lekko drżący głos Michaela Hadreas’a i dostojny akompaniament budowany na skrzypcach, pianinie i gitarze. Za to „Describe” zaskakuje ciężkim wejściem elektrycznych gitar – niczym R.E.M. na „Monster”. To może nie jest klasycznie rockowy kawałek, bo wokal Hadreas’a nie ten, ale ten początek zostawia dość mocne wrażenie. W końcówce utwór przechodzi jednak w jakieś oniryczne pomruki z oddechem tajemnicy. Ten tajemniczy nastrój rozjaśnia się od razu w „Without You”. Najbliższy współpracownik lidera – Alan Wyffels, który z pianisty stał się tu multiinstrumentalistą, gra tu akurat na organach, a cała kompozycja ma lekko południowy klimat. I tak już jest z tym albumem. Co chwila czymś zaskakuje, zmienia nastrój i środki muzycznej ekspresji.
Klawesynowy „Jason” odwołuje się do stylu Serge Gainsbourg’a i lat 60. Jest w nim romantyczna uroda i artystyczna fantazja, a przez wokal lidera przebija się nagromadzenie westchnień i miłosnych uniesień. „Leave” to z kolei numer zrobiony jakby z ukrycia. Za to singlowy „On The Floor” prowokuje do zabawy i tanecznych figur. „Your Body Changes Everything” to jeden z mocniejszych kawałków w całej karierze Perfume Genius i jeden z moich ulubionych na tej płycie. Odważny, oryginalny brzmieniowo, ciekawie zaśpiewany, akurat na przełamanie płyty. Nieco awangardowy w wokalnej ekspresji jest „Moonbend”. Mocno syntezatorowy, ze wsparciem automatu perkusyjnego jest „Nothing At All”, ale to kolejna ambitna kompozycja, a nie przebojowy synth-pop. Końcówka płyty jest bardziej stonowana, jakby w duchu późnego Talk Talk, czy This Mortal Coil, choć wejście gitary Blake’a Mills’a w środkowej części „Some Dream” znów może zaskoczyć. Wrażliwość lidera i ciężkie życiowe doświadczenia z młodości, wciąż napędzają wzniosłość jego muzyki, ale chyba nigdy dotąd nie wydały tak niezwykle bogatych efektów jak tutaj. Nie jest łatwo objąć tej płyty od razu pełną uwagą. Ja poznawałem ją spokojnie przez kilka kolejnych dni i myślę, że to może być jedna z najwartościowszych i najciekawszych pozycji muzycznych tego roku.
Poniżej recenzja trzeciej płyty Perfume Genius „Too Bright”:
Perfume Genius to na pewno wykonawca, nad którym warto się pochylić. Ja pierwszy raz zetknąłem się z nim przy okazji wydania drugiej płyty „Put Your Back N 2 It”. Muzyka na pianino i wrażliwy wokal może mnie nie urzekła, ale wydała się godna znajomości. Niedługo potem znalazłem przeceniony mocno debiut Perfume Genius i kupiłem sobie do kompletu. Nawet nie zauważyłem, że na obydwu wydawnictwach były pozdrowienia dla gejów. Tknęło mnie dopiero, gdy zobaczyłem okładkę najnowszej płyty „Too Bright”. Młodzieniec w złotym podkoszulku jako żywo przypominał mi prowokacje D.A.F. z początku lat 80-ych. A i muzyka na nowej płycie jest pierwszy raz wyraźnie syntezatorowa w niektórych kawałkach. Właściwie dotychczasowy styl Mike’a Hadreas’a, który ukrywa się pod szyldem Perfume Genius, przeplatany jest z nowym obliczem. W powstanie tej płyty zaangażował się znowu Josh Parish, ale i – co ważniejsze – Adrian Utley z Portishead. Ta współpraca przyczyniła się do ciekawego poszerzenia palety muzycznych wrażeń. Perfume Genius nabrało jeszcze bardziej zmysłowego charakteru. Momentami w duchu noir („My Body”). Czasem bliskie dokonaniom Suicide (singlowe „Grid”). Mnie nawet bardziej podobają się te utwory z basem i syntezatorem , niż bardziej kameralne na pianino i wokal. Choć jest też kilka kompozycji wzbogaconych dodatkowymi klasycznymi aranżacjami Utleya („Don’t Let Them In”). To tylko 33 minuty, a jak wiele wrażeń. Przyglądając się powtórnie okładkom Perfume Genius zauważyłem jeszcze, że twarze postaci (półnagich młodzieńców) na dwóch pierwszych albumach są sztucznie zakryte. Jakby artysta chciał je zamalować, czy zakleić. Dopiero na nowej płycie, młodzieniec, choć bez nagiego torsu, prezentuje się w pełnej, wystylizowanej krasie (te zaczesane do tyłu gładko włosy). Czyżby artysta się ośmielił? Nie musi ukrywać? Podziękowań dla „gay people” za to nie zamieścił. Tak, czy inaczej, pod względem muzycznym „Too Bright” jest najlepszą i najciekawszą pozycją w dotychczasowym dorobku Perfume Genius.