„The Old Guard’ – reż. Gina Prince-Bythewood

USA, 10 lipca 2020

Charlize Theron na plakacie widowiska

Film o ludziach, którzy niczym wampiry błąkają się po ziemi od setek lat mógłby mieć urok, gdyby nie chodziło o walecznych najemników. Pamiętamy wszak romantyczny cykl „Nieśmiertelny”, który poruszał i wzruszał przynajmniej na początku tej serii. Ale jak emocjonować się kinem akcji opartym na walkach, skoro wiadomo, że tym „dobrym” praktycznie nie może się nic stać. Niby w trakcie oglądania okazuje się, że nie są całkiem wszechmocni (można ich np. bez problemu skrępować i uwięzić), jednak szybko samoregenerujące się ciało pozwala im naprawdę na wiele. Niech zatem nie robią sobie apetytu na „The Old Guard” zwolennicy kina sensacyjnego, czy szpiegowskiego. Akcja, która częściowo rozgrywa się w Maroko, Sudanie czy Afganistanie ma tylko ładne obrazki i krajobrazy. Andy (Charlize Theron) i jej trzech kolegów zabijają w tych okolicznościach przyrody kogo mają zabić i szukają kolejnego sensu życia. Takim sensem jest poszukiwanie od lat miejsca uwięzienia jednej z nieśmiertelnych, zapakowanej w średniowieczu do żelaznej trumno-zbroi i zatopionej na dnie morza. Teraz celem jest również dotarcie do nowej nieśmiertelnej – Nile (Kiki Layne), która przestraszona jest odkrytymi właśnie możliwościami własnego ciała. Ciekawe jest to, że Nile wzbudza w swoim oddziale raczej negatywne uczucia, niż zaciekawienie i radość, że przeżyła atak nożownika (choć nie powinna).

Film, oparty na komiksie Grega Rucki i Leandro Fernándeza zmierza jednak w kierunku nie tyle dramatu, czy moralitetu, lecz kina spod znaku Agenta 007. Szalony naukowiec z firmy medycznej chce bowiem zapanować nad anomaliami bohaterów i zbić na swoim odkryciu fortunę. W tym celu musi ich pojmać (nie bardzo wiadomo dlaczego więcej, niż jednego) i przeprowadzić (jakieś) badania. Schwytanie nieśmiertelnych jest szeroko zakrojoną akcją i jedną z dwóch głównych osi filmu. Ale podobnie jak potyczki na miecze, pięści i broń palną w wykonaniu bohaterów, nie wzbudza większych emocji. Wejście w świat fikcji jest bowiem na tyle głębokie, że trudno się empatyzować z kimś, na kim strzał w głowę, czy otwarte złamanie nie robią większego wrażenia. Szkoda fajnych plenerów i świetnie wyglądającej Theron. Ten film trzyma w napięciu może przez 15-20 minut, potem jest tylko czczą rozrywką.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×