„A Hero’s Death” – Fontaines D.C.

Partisan Records, 31 lipca 2020

Processed with VSCO with kc25 preset

Druga płyta Dublińczyków przypomina mi drugą płytę The Cure. Po tryskającym energią debiucie (odpowiednik „Boys Don’t Cry”), przyszedł czas na wyciszenie i smutek („Seventeen Seconds”). Już od pierwszego numeru słychać te rozlewające się dźwięki gitar, lekko zgaszony, choć przyjemny wokal i wyczekujący rytm perkusji. Po takim wstępie w drugim kawałku sekcja rytmiczna przyspiesza ale z kolei wokal zwalnia. Powtarzane frazy przytrzymują kompozycję przed wyskoczeniem do przodu. Na końcu powstaje ciekawy efekt gitarowego echa. Numer trzeci to potencjalny hit. „Televised Mind” jest odpowiednio chłopięcy i rozmarzony. Dla wyrażenia właśnie takich uczuć, jak w tym kawałku warto zakładać zespoły. Zadowolenie z wykonania tej piosenki, ośmiela niejako kwintet do wykonania kolejnej. Ale już w „You Said” ginie pewność siebie. Utwór się trochę sam gra i śpiewa. Bliżej mu do popowych standardów, niż post-punkowej etykiety. „Oh Such a Spring” to prawdziwa ballada. Ładny kawałek dla dziewczyn, albo dla tej konkretnej jedynej, choć z tekstu to wcale nie wynika. Po takim zasadniczo sympatycznym przerywniku zespół znów z werwą zabiera się do grania. Utwór tytułowy ma w sobie coś z singla „Hurricane Laughter” promującego pierwszą płytę. „Living In America” odstaje nastrojem i wykonaniem od innych nagrań. Złowieszcze klawisze, niżej poprowadzony wokal, to może nie Bauhaus ale blisko.  W „I Was Not Born” słychać fascynację The Velvet Underground (proste skojarzenie z „Run Run Run”). „Sunny” to kolejny po „Oh Such a Spring” klimatyczny utwór, tym razem nawet z częściowo żeńskim chórkiem. Kłania się tu z kolei Belle and Sebastian. Słuchając ostatniego nagrania na płycie, jestem wręcz zdziwiony, że to wciąż Fontaines D.C. ale przecież lubię niespodzianki. Liryczność Dublińczyków wyziera tu z wielu miejsc, a w finale pozwala stwierdzić to, o czym napisałem na wstępie. „A Hero’s Death” to raczej spokojna i refleksyjna płyta, bardziej młodzieńcza, niż dojrzała i bardziej chłopięca, niż męska. Wiadomo, że debiuty są ważne, ale drugie płyty czasem okazują się ważniejsze – choć nie od razu. Póki co wolę „Dogrel”, ale pokładam dużą nadzieję w dalszej przyjaźni z „A Hero’s Death”.

Processed with VSCO with kc25 preset

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×