Zygmunt Miłoszewski pisał „Kwestię ceny” na przełomie 2019 i 2020 roku i podejrzewam, ze wybuch pandemii koronawirusa wpłynął nieco na jego zamysły fabularne. Powieść dzieli się bowiem wyraźnie na dwie części i w tej drugiej temat pandemii w ujęciu „teorii spiskowej” jest bardzo istotny. Z czwórki bohaterów „Bezcennego” w tym tomie największy udział ma Zofia Lorentz. To ona zostaje wciągnięta w sachalińsko-syberyjską przygodę u boku tajemniczego naukowca – Bogdana Smugi, który planuje dotrzeć do dziedzictwa polskiego naukowca z początku XX wieku, który badał kulturę plemienia Ajnów. Naukowiec ten wzorowany na Bronisławie Piłsudskim (bracie Marszałka), poświęcając się ratowaniu od zapomnienia jednego z najbardziej pierwotnych ludów na Ziemi, nie przebił się w naukowym świecie na zasłużoną miarę. Zofia Lorentz jako historyk sztuki godzi się na udział w wyprawie badawczej „jego” śladami głównie przez wzgląd na zaproponowane jej duże honorarium i utratę państwowej posady w związku ze zmianą rządów w Polsce. Kto czytał o wcześniejszych, skandynawskich przygodach „Pani Profesorki”, ten może trochę sobie wyobrazić na jakie wyrzeczenia musiała się teraz wystawić. Spanie w radzieckim samochodzie, spotkanie z niedźwiedziem, śnieg i mróz – to nie wszystkie udręki tego typu przygód. Ta mieszanina historycznych nawiązań, zmagań z naturą i trudnych do tropienia śladów przeszłości, jest niewątpliwie udanym nawiązaniem do wcześniejszego stylu awanturniczo-przygodowej literatury. Dalszy rozwój wydarzeń zmierza jednak zdecydowanie w stronę mieszanki thrillera i political-fiction. Przygody Zofii Lorentz na oceanie, po którym pływa tajemniczy kontenerowiec „Vincent” są pozbawione romantycznej otoczki i atmosfery wolności wyboru. Przejawia się to też w coraz mniej romantycznym języku bohaterów, bo świat okrutnych działań i wyborów wymaga najwyraźniej wulgarnych słów. Akcja sięga jeszcze bardziej międzynarodowych kręgów, niż w poprzednim tomie. Właściwie chodzi już wyłącznie o wielkie sprawy, w tym o przyszłość ludzkości jako takiej. Pandemia ma tu być kluczowym narzędziem w tworzeniu nowego porządku świata.
Autor wydaje się być sam coraz bardziej rozdrażniony aktualnym stanem rzeczy. Tak jak wcześniej nie zostawiał suchej nitki na rządzących z poprzedniej ekipy, tak teraz nie ma litości dla obecnej władzy. Ale też ustami większości swoich postaci atakuje wszelkie religie (w tym w szczególności katolicyzm), patriotyzm, wielkie korporacje i gatunek homo sapiens jako taki. Do tego dochodzi feminizm, choć wydaje się, że sprawa kobiecej seksualności mocno przefiltrowana jest jednak przez męski punkt widzenia. Im dalej posuwa się akcja, tym wyraźniej stajemy twarzą w twarz z końcem naszego świata, jaki znamy. Tu już nie chodzi o ratowanie zagrożonych gatunków i modę na ekologiczny styl życia. Wiedza wydobyta z dorobku polskiego badacze z początku ub. wieku ma pomóc w wielkim planie gwałtownej zmiany historii ludzkości. Z różnych względów nie czyta się tego tak dobrze jak wcześniejszych przygód Profesor Lorentz, a wplątanie jej w cały bieg zdarzeń jest jeszcze bardziej naciągane, niż w „Bezcennym”. Niemniej akcja biegnie wartko, są emocje, są przygody i sporo ciekawej wiedzy. Na pewno nie jest to błaha lektura na wakacyjny leżak. Zwłaszcza w wymiarze humanistycznym i moralnym jest tu nad czym się zadumać.