„Re-Animator – Everything Everything

Infinity Industries/AWAL, 21 sierpnia 2020

Processed with VSCO with a6 preset

Brytyjski kwartet Everything Everything poznałem przy okazji ich drugiej płyty („Arc” z 2013 r.) i tak jakoś polubiłem ich muzykę, że dziś mam ich wszystkie pięć albumów. Zespół od początku wzbudzał zainteresowanie krytyków, którzy dwukrotnie nominowali go m.in. do Mercury Prize. Najnowszy ukazał się bez szumnych zapowiedzi, co po części można pewnie tłumaczyć rozstaniem z dużą wytwórnią (RCA), która wydała ich poprzednie trzy albumy. Faktem jest, że poprzednia płyta zespołu, pomimo uznania ze strony krytyków i wysokiego miejsca na brytyjskiej liście przebojów (5) sprzedała się wyraźnie gorzej od wcześniejszych. Niemniej zespół nie odpuścił sobie promocji nowego materiału i poprzedził jego premierę kolejnymi czterema singlami i teledyskami. Na „Re-Animator” pierwszy raz słyszę tyle nawiązań do twórczości Radiohead – za przykład niech posłużą choćby „It Was a Monstering”, czy „Moonlight”. Wcześniej Everything Everything byli bardziej jak skrzyżowanie Foals z Talking Heads i Peterem Gabrielem. Ta charakterystyczna rytmiczna skłonność jest oczywiście wciąż obecna w twórczości kwartetu, ale nie brak też teraz Yorke’owej melancholii i jego charakterystycznych przejść wokalnych.

Zespół kilka razy zaskakuje nowymi pomysłami, jak np. w singlowym „Arch Enemy”, który łączy klasyczny styl grupy z ciekawym rozwinięciem w duchu Muse. Jest w tym kawałku też coś z King Crimson z czasów „Discipline”. Na drugim biegunie jest zaskakująco spokojna, wręcz majestatyczna kompozycja „In Birdsong”. W zasadzie „Big Climb”, i singlowe „Planets” najbardziej pasują do dawnego oblicza zespołu – czarującego harmoniami, zarazem z lekko funkowym zacięciem i jazzową fantazją. Taki „Lord of the Trapdoor” zwraca uwagę niebanalnymi popisami gitarzysty. W „Black Hayena” czai się złowrogi pomruk elektroniki. To w tym utworze pojawia się też tytułowy „Re-Animator”. Nowy materiał oferuje wiele do odkrycia. Na pewno trzyma poziom do jakiego dotąd przyzwyczaił swoich słuchaczy. Finałowe „Violent Sun”, które ukazało się na czwartym singlu, w dynamiczny sposób zamyka album. Zespół tryska w nim energią, jaką przywołane przeze mnie wcześniej Radiohead nigdy nie epatowało. Everything Everything kolejny raz mnie nie zawiódł i mam trochę satysfakcję, że sam ich sobie promuję od ładnych już paru lat.

Processed with VSCO with a6 preset

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×