„Spider on the Wall” – Clan of Xymox

Trisol Music, 4 września 2020

„Spider on the Wall” – Clan of Xymox

7 maja 1988 roku pierwszy raz zobaczyłem na żywo koncert zachodniej gwiazdy. W ramach drugiej edycji Festiwalu „Marchewka” wystąpił holenderski Clan of Xymox, znany wówczas z dwóch płyt nagranych dla wielbionej w Polsce wytwórni 4AD. Byłem wtedy pod wielkim wrażeniem i trudno, żebym nie miał sentymentu do tej grupy – z której do dziś został tylko jej lider Ronny Moorings. Słucham co prawda płyt Clan of Xymox dość wybiórczo, jako że wytwórnia Metropolis, z którą związany jest od ponad 20 lat trafia do dość wąskiego grona fanów muzyki gotyckiej. Jednak ostatnie pozycje zespołu raczej mnie ujęły i wzruszyły. Tegoroczny materiał wydany pod tytułem „Spider on the Wall” miłośnicy grupy ocenili jako najlepszy od dawna, że właściwie same single i generalnie grzech nie mieć skoro kiedyś się CoX lubiło. Ponieważ udało mi się znaleźć kompakt za 50 złotych, a nie jak w znanych mi sklepach internetowych  za osiemdziesiąt parę, to kupiłem z radością i sporymi oczekiwaniami. Te oczekiwania trochę zostały może zawiedzione, bo jednak słychać, że ta muzyka robiona jest głównie z maszynek, które obsługuje się paroma przyciskami i klawiszami. No ale głos Mooringsa, same kompozycje i melodie zawodu już nie przynoszą. Od niezwykle przebojowego singla „She” na otwarcie można tę płytę pokochać lub spokojnie odpuścić, bo do końca albumu króluje tu już tego typu granie. Miarowa perkusja, pociągły klawisz, prosta gitara i romantyczny wokal. Raz rytmiczniej, raz wolniej i bardziej grobowo. Utwór drugi i kolejny singiel – „Lovers” zaczyna kobiecy głos, mówiący coś po francusku i głównie to go wyróżnia, a piosenka musi się podobać wszystkim zakochanym w syntezatorowej nowej fali. Aż się zastanowiłem ile tego typu kompozycji można zrobić, by fani wciąż byli zadowoleni, czy wręcz zachwyceni? Ale kolejne nagrania udowadniają, że Moorings’owi wychodzi to niezawodnie. Ten tradycyjny w wymiarze czasowym album (10 nagrań, 45 minut) trzyma poziom do samego końca. Jest zdecydowanie klimatycznie i gatunkowo klasycznie . Na trzeci singiel wybrano „All I Ever Know”. „Black Mirror” przypomina „Black Planet” The Sisters of Mercy, utwór tytułowy „ może kojarzyć się z płytą „Pornography” The Cure, tak jak partie gitary w „ I Don’t Like Myself” z ich albumem „Disintegration”. Wystarczy kilka odsłuchów, by zostać kupionym – oczywiście pod warunkiem, że słuchało się kiedyś takiej muzyki.