Filip Zawada napisał książkę o chłopcu z zakonnego sierocińca, w stylu przygód „Mikołajka”. I nie chodzi tylko o to, że jest tu miejsce na „siki” i „kupę”, ale że z tych krótkich historyjek bije rozkładająca prawda. Czasem są to tylko myśli, czy niemal aforyzmy. Przeważają jednak opowiastki o życiu pod okiem zakonnic, z głową w chmurach, jakie od urodzenia zebrały się w nadmiarze nad bohaterem, wydarzeniach na wsi, w szkole, czy w kościele. Franciszek ma kota, którego nazywa Szatan. Ma też talent do opowiadania młodszym dzieciom bajek z własnego życia i wprawiania dorosłych w zakłopotanie swoim sposobem pojmowania świata. Życie Franciszka, który najczęściej ma tu 10 lat, trochę bawi, a trochę wzrusza. Filip Zawada pokazuje go jako małego łobuziaka, ale też chłopca próbującego cieszyć się czymkolwiek, niezwyciężonego wojownika w codziennych wyzwaniach i małego czarodzieja rzeczywistości, która nigdy nie jest wesoła. Franciszek potrafi zbierać bęcki od losu i starszych chłopaków w szkole. Umie stać w kącie za karę i nawet to lubi. Właściwie nie ma marzeń – może poza chęcią zdobycia wielu lizaków, czy żeby Szatan wrócił, gdy mu się zgubił (oczywiście nie wraca, jak to zwykle bywa w życiu dzieci z „bidula”). Te wszystkie teksty o tym co Franciszek myśli, są idealnie dziecięce w swojej perspektywie. Przy okazji często zaskakująco odkrywcze i błyskotliwe. Nie są to „mądrości” – raczej „głupotki, które wcale nie są takie głupie”. Można mieć nadzieję, że bohater poradzi sobie w życiu i że znajdzie kiedyś szczęście. Co prawda nic nie wskazuje na to, że zostanie przez kogoś adoptowany (bo przyjeżdżający do zakonnic rodzice zawsze wybierają małe dzieci), ale może założy własną rodzinę, bo potrafi się zakochać. Jedna ładna Pani ze sklepu bardzo go lubi i chce mieć dziecko jak Franciszek, a dziewczynka poznana nad morzem jest fajna i lubi z nim spędzać czas – i tylko pocałować się nie chce, bo Franciszek je mięso, a ona mięsa się brzydzi. Znamienne jest to, że książka, w której wielokrotnie ze specyficznym dystansem traktowane są zakonnice, msze święte, czy kazania proboszcza, została wydana przez „Znak”. Ona nie zbliża nas do prawd wiary, ale dużo mówi o naszej wierze. Bo Franciszek swoje wie, swoje widzi i swoje myśli. Ładnie to wszystko ujęte i uroczo napisane – nawet jeśli formuła prozatorska nie jest tak do końca nowa. Ścisły finał „Nike” 2020 w pełni zasłużony.