Panowie Waglewscy spotykają się co jakiś czas, by wspólnie pomuzykować. Ich płyty są równie dobre, co odrębne nagrania tworzone głównie pod szyldami Voo Voo i Fisze Emade Tworzywo. Wojciech gra na gitarze, Bartek na basie a Piotrek na perkusji. Ale w przypadku nowej płyty równie istotny jest fortepian na którym gra Mariusz Obijalski, który jest też współautorem prawie połowy materiału. Skład muzyczny uzupełniają znacząco Anna Prokopczuk odpowiedzialna na altówkę i partie skrzypiec oraz wiolonczelista Dominik Frankiewicz. „Duchy ludzi i zwierząt” są nawet bardziej klasyczne w tych aranżacjach na fortepian, smyczki i wiolonczelę, niż rockowe z racji instrumentów przypisanych głównym autorom tej płyty. Bo nastrój albumu jest melancholijny i trochę bardziej dojrzały, niż choćby w czasach „Męskiej muzyki”. Teksty są refleksyjne, pełne ciepła – czasem rezygnacji, a czasem małych radości. To taka płyta do dźwigania się, łapania tego co bliskie i odwiecznie ważne. Wojciech Waglewski śpiewa tu w czterech piosenkach: „Słowo”, „Chciałbym”, „O liczeniu” i „Gęby”. I każda z nich zasadniczo mogłaby być piosenką Voo Voo. Oczywiście w dużej mierze za sprawą jego głosu i charakterystycznej poetyki tekstów, które są na pewno bardziej zwięzłe, niż teksty „Fisza”. W „Chciałbym” pojawia się nawet swoisty „waglewski” zaśpiew „łojojojoj”. Za to gitara w „O liczeniu” brzmi jak z innych projektów WW (choćby tego z Maleńczukiem). Jeśli wśród nowych nagrań tria pojawia się jakaś weselsza nuta („Na księżyc”, „Gęby”) to znaczącą rolę odgrywają tam klawisze, lekko naśladujące partie Raya Manzarka z The Doors. Z kolei w piosence „Dobre rzeczy” zamykającej płytę, fortepian po prostu wzrusza swoją nostalgiczną, jesienno-chopinowską nutą. To najładniejsza kompozycja na tym albumie, która wzrusza mnie do głębi. Moją uwagę zwrócił też kawałek „Król”, który nawiązuje treścią do powieści Szczepana Twardocha o takim właśnie tytule, a trochę do „Arahji” Kultu. Tu z kolei zaśpiew „Lalala Lali” kojarzy się z „Murder Ballads” Nicka Cave’a. „Duchy zwierząt i ludzi” na pewno wynikają z atmosfery tego roku, ale i doświadczeń zbieranych przez Waglewskich przez całe życie. Ta muzyka ze słowami ma nas koić, odrywać od wielkich dramatów, zamykać na zło buszujące gdzieś za oknami. Waglewscy potrafią stworzyć atmosferę zaufania, epatują swoją kulturą słowa i dźwięku. Naprawdę dobrze robi słuchanie ich nowej muzyki.