„Home” – Hania Rani

Gondwana Records, 3 lipca 2020

„Home” – Hania Rani

Jest listopad, większość liści na drzewie za oknem już opadła. Te ostatnie, pięknie żółte, marzą o tym, by swoją ostatnią podróż odbyć w krótkich promieniach słońca. Słucham drugiej solowej płyty Hani Rani p.t. „Home” i wyobrażam sobie, że liście też ją słyszą. Obok leży przeczytana niedawno biografia Schulza, którego opowiadanie „Samotność” znalazło się we wkładce do płyty. Ten album jest bogatszy niż debiut. W pięciu kompozycjach słyszymy głos artystki, a oprócz pianina odzywają się też subtelnie inne instrumenty: kontrabas, Moog, perkusja, sekcja smyczkowa. Są też dodatkowi muzycy  – w tym członkowie jazzowej grupy Immortal Onion. Materiał powstawał na przestrzeni kilku lat (od kwietnia 2016 do października 2019), w różnych miejscach (Warszawa, Gdańsk, Berlin) i można odnieść wrażenie jakby dojrzał niczym te jesienne liście za moim oknem. Ale kompozycje z płyty „Home” są tak plastyczne, że pasują do wielu scen. „F Major” to zdecydowanie nadmorska opowieść, która przypomina mi o instrumentalnej, filmowej płycie British Sea Power „Man of Aran”. Wzburzenie ciemnych otchłani, spienione fale, wiatr… To nie jest klimat do plażowania, czy rejsu statkiem. Dla przełamania nastroju zaraz potem słyszymy spokojny śpiew ptaków – jak należy wnosić z tytułu – wydobywający się z ich gardeł letnią porą. Czasem dźwięki wędrują przez bezludne drogi, wśród pól i łąk. Czasem wniknie w ten majestat jakiś niespokojny dźwięk, zmuszający do przyspieszenia kroku i nie oglądania się za siebie. Głos Hani Rani jest niemal dziecinny z barwy, ale zarazem emocjonalnie dojrzały i stanowi niewątpliwie dodatkową wartość płyty. Otwierający całość „Leaving”, jazzujący „Nest”, tytułowy „Home”, dopełniający go „Come Back Home”, czy chyba najbardziej popowy „I’ll Never Find Your Soul” to może nie murowane przeboje, ale sprawdzają się nie tylko w samotnych, wieczornych odsłuchach, czy jako ilustracja naszego zapatrzenia. Tytułowy dom jest na okładce utkany z włóczki. Wyrasta z trawy na tle wieczornego nieba. Wiele mu jeszcze brakuje do bycia prawdziwym domem, ale może teraz (czasem?) musimy żyć taką namiastką? Nowa płyta Hani Rani zasługuje na bardzo bliski kontakt, na wczucie się w wyobraźnię artystki, albo popuszczenie własnej. Nie trzeba wielu dodatkowych bodźców. Może wystarczy widok jesiennego drzewa za oknem, by te dźwięki pięknie ożyły?

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×