Serial „Euforia” poruszył równie mocno, co „Kids” w latach 90. Dzieciaki, narkotyki, seks, przemoc, depresja. Rodzice współczesnych nastolatków musieli podczas oglądania opuścić strefę komfortu, choć pewnie większość wyparła myśli o tym, że taki świat dotyczy także jego dzieci. Na koniec tego roku otrzymujemy odcinek specjalny (pierwszy z dwóch), w którym za całą akcję służy (niczym w „Kawie i papierosach” Jarmuscha) rozmowa jednej z bohaterek – Rue (Zendaya) z jej terapeutą – Alim (Colman Domingo). Odcinek zaczyna poranna scena we wspólnym mieszkaniu Rue i Jules (Hunter Schafer). Dziewczyny są rozentuzjazmowane. Jules zbiera się do wyjścia (została studentką). Rue przepełniona jest miłością i wiara w przyjaciółkę. Ledwo jednak Jules wychodzi z domu, od razu sięga po proszek ukryty pod materacem, kruszy go i wciąga nosem. Jej wyjście z domu zostało sklejone z wejściem do baru, w którym jest już inny moment jej życia. Mamy Wigilię. Rue wraca do stolika przy którym siedzi Ali. Jedzą wspólnie naleśniki i rozmawiają. W odcinku zabiera głos jeszcze jedna była narkomanka – dziś już stateczna pracownica baru. Ali wychodzi też na chwilę, by z parkingu w trakcie palenia papierosa zadzwonić do swojej córki z życzeniami świątecznymi. Reszta to gadanie. Ale gadanie, którego warto posłuchać. Może właśnie na miejscu rodziców, którzy nie wiedzą jak dotrzeć do własnych nastolatków. Tu mamy co prawda rozmowę dwóch „ćpunów”. Ali w młodości miał wiele za uszami. Potem rzucił dragi na 12 lat i znów wpadł w ich sidła na półtora roku. Obecnie od siedmiu lat jest czysty. Jego znajoma z baru od siedemnastu lat nie bierze. A Rue? Rue wciąż bierze, gdyż będąc czystą czuje się słaba. Dziewczyna nie chce słuchać bzdetów o Bogu (Ali jest muzułmaninem, kiedyś był chrześcijaninem). Na niczym jej właściwie nie zależy. Niby ważna jest dla niej mama i młodsza siostra, ale obydwie je okłamuje. Zależy jej na Jules, ale nie wierzy w ich związek. Właściwie bardzo łatwo wyobrazić sobie taką nastolatkę. „Świat jest do dupy, nic mnie nie obchodzi, nie będę słabeuszką i płaksą, wiec jestem twarda i biorę prochy”. A jednak Rue siedzi w wigilijny wieczór z Alim i chce tego. Słucha jego doświadczeń, słów, argumentów. Mówi co myśli, odpowiada na pytania. W końcu ma łzy w oczach. Można powiedzieć, że decyduje tu siła doświadczeń, a nie każdy przecież ma takie problemy jak nastolatek. Ale nie w tym rzecz. Podobnie jak siła filmu, nie zasadza się na wartkiej akcji. Myślę, że warto posłuchać tej rozmowy i czegoś się z niej nauczyć.