„Little Bastards” – The Kills

Domino, 11 grudnia 2020

„Little Bastards” – The Kills

Jeśli jest takie powiedzenie – pokaż swoje B-sidy, a powiem Ci co warta jest Twoja muzyka – to The Kills, by na nim zyskało. Ich drugie strony singli zebrane na płycie „Little Bastards” w zasadzie nie odstają od poziomu regularnych płyt zespołu. Pewnie, że nie ma tu jakichś szczególnie chwytliwych melodii, ale duch i charakter duetu zostaje zachowany. Na tegorocznym wydawnictwie znajdziemy nagrania z singli towarzyszących czterem pierwszym płytom zespołu (choć pominięto EP „Black Rooster” z debiutu, a w przypadku „Blood Pleasures” sięgnięto tylko do jednego z nich). Jest tu też kilka utworów spoza „małych” płytek. Niepublikowane demo „Raise Me” z 2009 roku, radiowa wersja „Love Is A Desert”, bonusy do płyt „Now Wow” i „Midnight Boom”, covery „I Put a Spell On You” oraz piosenki Serge Gainsbourga ze składanki dedykowanej temu francuskiemu twórcy (utwór ten wykonywał też Blonde Redhead, ale pod tytułem „Slogan”). Skoro już o coverach mowa, to jest tu również przeróbka numeru kultowej waszyngtońskiej grupy Jonathan Fire Eater, z której wyłoniło się potem The Walkmen. Muzyka The Kills jest w niewyczerpany sposób pociągająca. Na pewno duża w tym zasługa wokalu Alison, który jest tak samo drapieżny, jak tęskny i zmysłowy. Proste aranżacje są idealnie wystarczające. Nie przeszkadza, że rytm wybija tu automat perkusyjny (od którego wzięto tytuł tej płyty). Te kompozycje, choć zrealizowane na przestrzeni ośmiu lat (2003-2011), brzmią nadzwyczaj spójnie. Więcej liryzmu jest może w „I Call It Art”, a sonicznego zgiełku w „Sugar Baby”, ale to akurat cudze kompozycje w tym zestawie. Tu nie ma słabszych momentów. Dwadzieścia kawałków i ponad godzina muzyki broni się w całej swojej rozciągłości. Oczywiście trzeba lubić takie granie – bez solówek, ozdobników, oparte na prostych schematach, czerpiące z postpunka, bluesrocka, nowej fali. Pewnie, że zawsze szkoda trochę fanów, którzy zbierali te małe płytki, cieszyli się ze swoich skarbów i rarytasów, a teraz można tę muzykę ogarnąć  na jednym wydawnictwie. Ale z drugiej strony szkoda byłoby tego nie zebrać i nie pokazać nieco szerszemu gronu odbiorców. Dla mnie to idealne dopełnienie dotychczasowej dyskografii.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×