„Every Bad” – Porridge Radio

Secretly Canadian, 13 marca 2020

„Every Bad” – Porridge Radio

Czekałem na tę płytę ze trzy tygodnie, a może dłużej. W Polsce nie zawsze łatwo kupuje się płyty z niezależnych wytwórni. Ciekaw byłem co takiego zaintrygowało krytyków w kolejnej indie-rockowej kapeli z dziewczyną na wokalu. No i już wiem. Jak zwykle bezpretensjonalność wyrażania siebie ze wsparciem głośnych czasem gitar. „Jestem czarująca i słodka” śpiewa w kawałku „Sweet” liderka Dana Margolin, uderzając mocniej w struny. Jej głos i sposób śpiewania (czasem w duecie) przypomina o tych wszystkich ważnych dziewczyńskich wykonawcach jak Throwing Muses, The Breeders, PJ Harvey, Courtney Barnet. I oczywiście, że należy spodziewać się czasem znacznego natężenia hałasu, a głos Dany będzie pełen niezgody jak w jakże wymownym „Don’t Ask Me Twice”. Gitara, bas, klawisze, perkusja, dobry wokal – to kolejny raz wystarczy do tego, by uwierzyć, że młodzi artyści mają potrzebę przeżywania i śpiewania o swoich małych ale wielkich problemach. Że można przy tej muzyce tańczyć, skakać lub wirować. Najlepiej samemu i bez zobowiązań. Piosenki Porridge Radio są czasem proste, a czasem intensywne. Czasem nieco zagniewane, a czasem bardziej marzycielskie. Coś sprawia, że piosenki na „Every Bad” przekonują od pierwszego kontaktu, a zostają pokochane od najdalej trzeciego odsłuchu. Moim faworytem oprócz singlowych „Sweet” i „Circling”  już za drugim słuchaniem został „Give/Take” – piosenka zbudowana głównie na basie i klawiszu – z wprowadzeniem „One Two Three Four”. W tekście mamy tu kumulację rozgoryczenia i zniecierpliwienia biernością tej drugiej strony.  Tuż obok jest na płycie ładna „z założenia” kompozycja o bezwstydnym tytule „Pop Song”. Jest w niej smutek dawnych piosenek The Cure, ale przewrotnie trwa ona ponad 5 minut, czyli jakby ciut za długo. Najdłuższy na płycie jest jednak „Lilac”, w którym jest coś z ducha niespiesznych, ale istotnych nagrań The Velvet Underground. W jego finale jest miejsce nawet na Velvetową kakofonię. No bo życie trochę jednak boli. Zakończenie całej płyty jest właśnie takie minorowe. Zwłaszcza wymowa „Homecoming Song”, w którym dziewczyna oznajmia swojemu chłopakowi, że idzie do domu, chce by ją zostawił samą, a potem powtarza wielokrotnie „There’s Nothing Inside”, aż po „There’s Nothing”. Właśnie tyle potrzeba, oprócz talentu, by nagrać dobrą indie-rockowa płytę.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×