„Doktor Sen” – reż. Mike Flanagan

Kanada/USA/Wielka Brytania, 2019

„Doktor Sen” – reż. Mike Flanagan

Nie ma chyba drugiego tak często ekranizowanego pisarza jak Stephen King. A skoro napisał on kontynuację „Lśnienia”, tylko kwestią czasu było nakręcenie na jego podstawie filmu. „Doktor Sen” powraca zatem do dawnych wątków i do wspomnień Dana Torrence’a – słynnych ujęć jazdy rowerkiem po hotelowych korytarzach, do widoku starej kobiety wyglądającej z wanny, do identycznie ubranych bliźniaczek zagradzających drogę. Danny Torrence grany przez Ewana McGregora ma jednak do pokonania coś więcej, niż demony dzieciństwa. W tym pomagał mu przyjaciel, znany z poprzedniej części ciemnoskóry Dick – przewodnik po innych wymiarach rzeczywistości. Dan jest już na tyle silny, by radzić sobie w życiu samodzielnie. Ale takich jak on – mających do czynienia z mocą zwaną „lśnieniem” jest więcej. Nie wszyscy są dobrzy i nie wszyscy mają swojego opiekuna. Istnieje grupa osób sycących się „lśnieniem” niczym wampiry. Wyszukują dzieci i odprawiają na nich swoje okrutne ceremonie. Czasem też przemieniają swoje ofiary w takich jak oni – błąkających się po świecie przez wieki nadludzi. Podobnie jak w wielu wampirycznych filmach są wśród nich osoby o ujmującej powierzchowności, jak grana przez Rebeccę Ferguson (Mission Impossible, Pierwszy śnieg) – Rose Kapelusz (choć jest też niejaki Dziadek Flick grany przez holenderskiego olbrzyma, znanego z Miasteczka Twin Peaks, czy Rodziny Addamsów). Dan nawiązuje nadprzyrodzony kontakt z dziewczynką o wielkiej mocy „lśnienia”. Mała Abra rozmawia z nim na odległość, wypisując słowa na ścianie domu, w którym Dan się zatrzymał. Abra przeżywa też doznania jednego z dzieci, które wpadły w ręce „pochłaniaczy lśnienia” – wyznawców Prawdziwego Węzła. Czy dziewczynka będzie kolejną ofiarą, czy też tą, której siła pokona zwolenników strasznego kultu? Dan układa plan, który zakłada m.in. powrót do słynnego, zimowego hotelu. „Doktor Sen” wielokrotnie zawiązuje do słynnego horroru. Pojawia się nawet Jack Torrence, choć już nie w osobie Jacka Nicholsona.  Całość robi niestety wrażenie odrobionego zadania. Powtórzone „straszne sceny” nie robią już wrażenia, raczej wywołują uznanie dla klasyka i sentyment. Pojedynek „dobrych” i „złych” no moce też nie ma w sobie nic wyrafinowanego. Ot kolejny horror, jakich wiele.  

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×