Okres świąteczno-noworoczny to doskonały kontekst dla filmów i seriali. Sam co roku oddaję się słabości do kina familijnego z Mikołajem, choinką i prezentami w tle. W tym roku zwróciłem uwagę na norweski serial „Facet na święta”, w którym poznajemy starania 30-letniej singielki (pielęgniarki z małego miasta), by przyprowadzić wreszcie na rodzinną wigilię swojego chłopaka. Od czasu, jak została porzucona przez lubianego w jej domu Christiana, nie może znaleźć nikogo odpowiedniego. W sezonie pierwszym z 2019 roku umawiała się na szybkie randki, co prowadziło do diametralnie różnych efektów. Ostatecznie jednak w wigilijny wieczór siadła do kolacji z gronem nowych znajomych, ale bez chłopaka. Dostała co prawda piękny bukiet kwiatów od tajemniczego wielbiciela, ale widzowie musieli czekać do kolejnego sezonu, by dowiedzieć się, kto ostatecznie zapukał do drzwi sympatycznej Johanne. Sezon z 2020 roku wyjaśnia zagadkę – w sumie można było się domyślić, że bohaterka wpadła w oko przystojnemu lekarzowi z jej szpitala. Niestety po trwającym blisko rok związku przychodzi czas sporów, pretensji i w końcu zawieszenia związku przed kolejnymi świętami Bożego Narodzenia. Johanne próbuje znaleźć pocieszenie podrywając mężczyzn w klubie, spotykając się z Christianem, a także odnawiając kontakt z jednym z randkowych partnerów sprzed roku. Trafia jej się też sympatyczny dżentelmen, z którym może i coś by wyszło, gdyby nie jego „dobre wychowanie” i alergia na końską sierść podczas romantycznej z założenia przejażdżki saniami. Na tle wszelkiego rodzaju komedii romantycznych, norweski serial charakteryzuje dość duża swoboda seksualna. Johanne otwarta jest na wiele nowych przeżyć. W pierwszym sezonie daje się uwieść koleżance z pracy (w dodatku z finałem w miejskim tramwaju) oraz zaprosić sporo starszemu od niej pacjentowi do sauny, gdzie nawet w części koedukacyjnej trzeba przebywać nago. W drugim sezonie uczy się tantrycznego oddychania dla osiągnięcia seksualnego spełnienia. Tęskni również za młodszym od niej o 11 lat chłopakiem, z którym przeżyła pięć orgazmów jednej nocy (nikt z jej rodziny nie jest tym zgorszony, wręcz przeciwne – dziwią się, że odpuściła takiego partnera). Jej flirty w klubie też mają jasny przekaz i naprawdę dobrze świadczy o norweskich facetach to, że nikt nie wykorzystał jej pijanej desperacji. Johanne nie ma oporów, by już na pierwszej randce pójść z kimś do łóżka. Zarazem nie jest bynajmniej typem nimfomanki. Wydaje się być ciepłą, wrażliwą, rodzinną dziewczyną, która potrafi np. zatroszczyć się o sąsiada wychowującego samotnie nastoletnią córkę, a przede wszystkim zebrać będącą w rozsypce rodzinę przy wigilijnym stole. Sporo tu jednak całkiem nie familijnych momentów. Pomimo świątecznej aury wychodzi na to, że życie pełne jest rozczarowań i niemiłych niespodzianek. Że miłość nie jest na pstryk, nawet dla ładnej i otwartej dziewczyny. Że związki małżeńskie łatwiej zawiązać, niż utrzymać. Że przyjaźnie też bywają trudne, a internetowe randki są przeważnie kuriozalnym nieporozumieniem. Mimo to, polecam uwadze ten krótki serial i ciekaw jestem, czy powróci w kolejnym sezonie w grudniu 2021 roku.