„Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu” 2 – Dorota Masłowska

Wydawnictwo Literackie, 2020

„Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu” 2 – Dorota Masłowska

Czytałem Masłowską jeszcze zanim wydała pierwszą książkę. Od razu uległem tej jej językowej mieszance punk-rocka i disco polo. I tylko żałowałem, że pisze wyłącznie o życiu przerażająco prawdziwym i aktualnym. Tom drugi zbioru felietonów p.t. „Jak przejąć kontrolę nad światem nie wychodząc z domu” obejmuje teksty z trzech lat ostatnich. Jest tu zatem stary dobry czas oglądania głupich programów w TVN’ie, uczestniczenia w zachowaniach zbiorowych powodowanych bieżącymi trendami, klasyczne bajanie o „fajności słabości” na przykładzie odmienionej Poczty Polskiej, kilka opowieści podróżnych (Kuba, Gruzja, Chiny) i trzy teksty z czasów pandemii. Masłowska pisze stosując bardzo wiele słów o charakterze określającym i sugerującym skojarzenia. Łączy ze sobą zwroty niskie i wysokie. Słowa codzienne i wulgarne ze słownikowymi i na nowo pokojarzonymi. Raz słychać tu Polaka jakiegokolwiek, a raz tylko Masłowską, bo nikt inny tak się nie wypowiada i nawet trudno to miejscami bez błędu przeczytać. Oczywiście często jest zabawnie i śmiesznie. Parę razy się wręcz popłakałem z tego jak coś ujęła, albo zauważyła (zawsze tak mam gdy czytam Masłowską i przy Witkowskim też). Podoba mi się też niezmiennie, że nigdy się o niczym źle nie wypowiada, a już najrzadziej o bezguściu i taniości. I, że polityki nie tyka, choć tu parę razy jej się wyrwało, np. coś o Trumpie. Stanowiące połowę objętości książki historie podróżne są jak zawsze nacechowane małostkowością. Masłowska nie odnosi się do atrakcji turystycznych, ani ciekawostek kulturowych. Wręcz przeciwnie, unika wszystkiego co oficjalnie interesuje turystów, by skupić się na tym, czym jednak wielu turystów żyje. Na barierach obyczajowych, robieniu opłacalnych zakupów, na jedzeniu czegoś taniego, na pokojach hotelowych i wszelkich warunkach kwaterunkowych. Na innych turystach i na zachowaniach tubylców względem nich. I choć nikt nie chciałby przeżyć tego co ona na Kubie, w Gruzji, czy na stypendium literackim w Szanghaju, to w jej pisaniu o tym nie ma złych uczuć, ani intencji. W tych miejscach świata jest inaczej, niż przywykliśmy do tego w Polsce, ale też powrót do Polski nie daje żadnego oddechu, bo jednak tam, w tej biedzie lub taniości jest jakby więcej esencji życiowej. I jakbyśmy się z nią nie umęczyli tymi wyjazdami, to jednak wydaje nam się, że jednak było warto. Teksty pandemiczne, jakby krótsze – o panicznych zakupach, dostrzeganych nagle sąsiadach, o hot16challenge – pokazują perspektywę kogoś wyrwanego z życia wiedzionego bez wypieków ale mimo wszystko zdziwionego skalą niewybranych przez siebie zmian. Ciężko po intensywności tych zdań, opinii i obrazów wrócić do codziennych ograniczeń i barier. Ale przecież Masłowska nas rozumie, rozgrzesza i niczego od nas nie wymaga. Jak trzeba to pocierpi i się do wszystkiego przyzna. Więc śmiało – sięgajcie, czytajcie, poznawajcie. Mamy przecież „korzystną promocję” na czas do czytania.

        

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×