W horrorach i thrillerach największy efekt daje obecność zagadkowego, nieucieleśnionego zła. Gdy w filmie „Poniżej zera” ktoś atakuje furgonetkę przewożącą nocą więźniów do innego zakładu, emocje rosną z minuty na minutę. Grozę potęguje mgła i milknące po kolei policyjne krótkofalówki. Debiutujący w roli konwojenta policjant odkrywa, co stało się z jego trzema kolegami. W wymianie ognia z niewidzialnym wrogiem traci wszystkie kule. Tymczasem jeden z więźniów uwalnia się z celi, choć wciąż pozostaje w zamkniętej furgonetce. W dwóch innych celach wybucha pożar. Napastnik chce wywabić wszystkich z opancerzonej więźniarki. Zleży mu tylko na jednym z więźniów. Ten jest tego świadomy i panicznie się boi. Udaje mu się połknąć w desperacji jedyny klucz, którym można otworzyć pancerną część furgonetki. Więźniowie i policjant wpadają w pułapkę bez wyjścia. Ich sytuacja jest tym gorsza, że napastnik wyłącza im ogrzewanie, a temperatura na zewnątrz spada poniżej zera. I tu jest ten moment, w którym twórcy filmu muszą rozstrzygnąć co robić dalej z tak ciekawą intrygą. Niewątpliwie thriller kończy się w chwili, gdy poznajemy oprawcę. Potem jest już tylko kino akcji. I nie jest ono złe, bo jeszcze dużo się dzieje, zegar tyka, bohaterów ubywa, a rozstrzygnięcia nie widać. Nakłada się na to dylemat moralny. Główny bohater jest policjantem przestrzegającym reguł – jako jedyny w całym gronie. Prywatnym porachunkom towarzyszy natomiast pierwotna zasada „oko za oko”. W gronie więźniów są oczywiście ludzie o różnych historiach życiowych i twórcy filmu, którzy początkowo postraszyli widza podejrzanymi „typkami”, zaczynają pokazywać również ich ludzkie oblicza. Bo za każdym przestępcą stoją jakieś krzywdy, społeczne uwarunkowania, tragiczne pomyłki ,a czasem nawet… marzenia. Ten „dobry” chce bronić zasad, ale pod wpływem silnych emocji łatwo jest się złamać. Ten „zły” nie wierzy już w zasady, nie wierzy też w dobro, chce po prostu dopiąć swego – i trudno go nie rozumieć, gdy w końcu prawda wychodzi na jaw. W tym filmie wiele rzeczy dzieje się, bo ma się dziać. Nie brak tu skrótów akcji dla ułatwienia dalszego rozwoju wydarzeń. Wstają ci, którzy nie powinni się już podnieść. Giną tacy, którzy na śmierć nie zasłużyli, ale stali się zbędni w scenariuszu. „Poniżej zera” to film, który lepiej się zapowiada, niż rozstrzyga. Dziwi też trochę tytuł, bo nie o zimno tu przecież chodzi, tym bardziej, że efekt chłodu niezbyt konsekwentnie odbija się na bohaterach (niektórzy narzekają na zimno, ale nawet nie zapinają kurtki). Może tego typu kino ma generalnie pod górkę, a może po prostu za wiele wymagam od tego gatunku.