W latach 80. niewiele polskich zespołów tak do mnie przemawiało jak Dezerter. Czy to z pierwszej, Tonpressowskiej EP’ki, czy ze składanek „Fala” i „Jak punk to punk”, czy wreszcie z wydanych wówczas dwóch dużych płyt: „Dezerter” dla Klubu płytowego ‘”Razem” i „Dezerter” dla Poljazz’u. To „przemawianie” było właśnie ważne, bo teksty zespołu były dla mnie szczególnie istotne. Gdy dwa lata temu słuchałem Dezertera odgrywającego na „Offie” ten dawny materiał z zagranicznej płyty „Underground Out of Poland” czułem niekłamane wzruszenie i poruszenie zarazem. Nowa, kapitalistyczno-rynkowa epoka nie dała Dezerterowi paliwa, które by mnie pociągało. Zastępowanie „towarzysza” – „kapitalistą” wydawało mi się płytkie i nieprzekonujące. Nie po to zespół walczył z systemem totalitarnym, by teraz czepiać się praw rynku i wolnej konkurencji. A jednak gdy po dłuższym czasie sięgnąłem po jedną z płyt Dezertera kilka rzeczy wydało mi się na niej trafionych – jak choćby spostrzeżenie, że niemal wszystko wokół jest teraz „Made in China”. Wydany w tym roku materiał „Kłamstwo to nowa prawda” to jednak znów album, który do mnie zdecydowanie przemawia. Podoba mi się spojrzenie zespołu na rzeczywistość. Na nieodpowiedzialne wycofanie się wielu osób z życia społecznego, na zgubne chowanie głowy w piasek i wybieranie konformizmu. Wątki ekologiczne są dość oczywiste, ale już temat „uchodźców” potraktowany jest bardzo szeroko – bo tymi, którzy „przyjdą po nas” są także „uchodźcy” z sąsiedniej ulicy, którzy po prostu nie mają tego co my. Temat pedofilii w kościele, choć potraktowany dosadnie nie stawia zarzutów kościołowi, co byłoby najłatwiejsze, lecz tym, którzy wykorzystają sutannę i pozycję społeczną dla swoich przestępstw. Właściwie tylko w jednym przypadku dostrzegam rozdźwięk formalny, gdy zespół śpiewa, że wszyscy są równi i mają swoje prawa, a zaraz obok mówi o motłochu i hołocie. Muzycznie Dezerter wypada też dobrze, choć tak się już grało w latach 90. Głos Roberta Matery nie robi już na mnie wrażenia, czasem mi wręcz przeszkadza. Ale podoba mi się utwór tytułowy, czy „Odwet”. Ta płyta dobrze brzmi, ma pomysłowe rozwiązania i niesie ważne słowa. Takiego Dezertera nam trzeba. Bez uproszczeń i łatwych stwierdzeń. Nośnego i dynamicznego. Nie zachwycę się na nowo, nie zauroczę, nie zasłucham, ale naprawdę doceniam.