„As The Love Continues”- Mogwai

Rock Action/PIAS, 19 lutego 2021

„As The Love Continues”- Mogwai

Obchodzący w tym roku 25-lecie swojego debiutu płytowego szkocki zespół Mogwai nagrał album, który może nieco zaskoczyć jego dawnych fanów. Znani dotąd z instrumentalnych ścian dźwięków, groźnych pomruków i przygnębiającej aury muzycy, postanowili zaproponować materiał bardziej melodyjny, momentami wręcz romantyczny. Producentem materiału ponownie został Dave Friedman (Mercury Rev), z którym zespół musiał jednak z powodu pandemii współpracować na odległość. Już ich poprzednie wspólne dzieło „Every Country’s Sun” było ukłonem ku szerszej grupie słuchaczy. Teraz, zwłaszcza początek płyty niesie ze sobą nową jakość. Utwór otwierający, z deklamowanym wstępem i spokojną partią pianina, rozwija się wolno i nostalgicznie. „Here We, Here We, Here We Go Forever” to już instrumentalny hit, w którym nad piętrzącymi się gitarami unosi się chwytliwy temat klawiszowy. Nieśmiało rozkręcające się „Dry Fantasy” kojarzy mi się z pomysłami kompozycyjnymi Tangerine Dream ze złotej ery muzyki elektronicznej. Za to „Richie Sacramento” to nie pierwszy już w karierze Mogwai utwór z wokalem o wszelkich walorach przeboju indie-rockowego. Jest w nim nostalgiczny smutek The Notwist i kreowany od niechcenia brud Pavement. Kto pamięta ich „Party In The Dark” z 2017 roku, ten wie czego się spodziewać.

Po dość klasycznym dla Mogwai, nabudowanym dźwiękowo „Drive The Nail”, nastrój pełen romantycznego rozmachu powraca w „Fuck Off Money”. Jednak zgodnie z tytułem jest w nim też miejsce na porywcze i hałaśliwe erupcje. Gitarowa pasja i impet najsilniej dają się we znaki w „Ceilling Granny” To utwór dla dawnych miłośników grupy. Z kolei filmowy klimat za sprawą instrumentów smyczkowych i  obecności Atticusa Ross’a pojawia się w „Midnight Flit”. Z kolei w „Pat Stains” słychać avant-jazzowego saksofonistę Colina Stetson’a znanego m.in. ze współpracy z Bon Iver. Niemniej kompozycja ta pozbawiona jest improwizacyjnego szaleństwa. Melodyjny, post-rockowy styl z początku wydawnictwa powraca w przedostatnim „Supposedly, We Were Nightmares”. Narasta on momentami w typowy dla Mogwai sposób, ale wspiera go wyraźnie elektroniczny klawisz. Album kończy majestatyczny, smutny i ładny zarazem „It’s What I Want To Do, Mum”. Naprawdę dobrze się tej płyty słucha. Nie trzeba się kryć przed gitarowymi szturmami, choć panowie dobrze wiedzą jak robić użytek ze swoich instrumentów. Może w czasach zamkniętych perspektyw mniej się chce wypełniać przestrzeń dawnym hałasem?

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×